Niby to dalej ten sam „Thorgal”. Ale to już nigdy nie będzie ten sam „Thorgal”, z którym przygoda polskiego czytelnika trwa – z przerwami – od roku 1978.
Właśnie w 1978 roku „Thorgal” pojawił się po raz pierwszy na kartach magazynu „Relax”. W „Relaxie” zaprezentowano pierwszy z komiksów o perypetiach dziecka z gwiazd. Scenariusz Jeana Van Hamme zilustrował nasz rodak – Grzegorz Rosiński. I to było coś! To był prawdziwy powiew zachodu! Na kolejne spotkanie z serią trzeba było poczekać jednak aż do roku 1988 kiedy serię zaczęła publikować Krajowa Agencja Wydawnicza. Później pałeczkę przejęło wydawnictwo Orbita, Korona, zaś od roku 1994 regularnym wydawcą jest Egmont Polska. Przez te wszystkie lata „Thorgal” dobił do odcinka numer 37. Po drodze -tomem 29 - z serią pożegnał się jej pomysłodawca Jean Van Hamme. Ale „Thorgal” doczekał też trzech cykli pobocznych: „Kriss de Valnor”, „Louve” oraz „Młodzieńcze lata”. I mimo lepszych czy gorszych chwil ciągle ma grono wiernych czytelników.
Ci najwierniejsi lekko zdegustowani byli ostatnimi scenariuszami Van Hamme i wybrykami jego następców. Przy serii zostawali głównie z uwagi na warstwę graficzną Grzegorza Rosińskiego. Ten zaczął eksperymentować z planszami. Postawił na malarskie impresje. I… W końcu postanowił, że przechodzi na komiksową emeryturę. Z czytelnikami pożegnał się albumem nr 36 zatytułowanym „Aniel”. Thorgala odstawił w nim do wioski Wikingów. Czy to koniec?
Nic bardziej mylnego. Trudno, by po tylu perypetiach Thorgal usiedział długo na swoich czterech literach i ze spokojem łowił ryby. Show must go one. I oto dostajemy kolejny album z serii. „Pustelnik ze Skellingaru” oznaczony jest już numerem 37. Scenarzysta – bez zmian. To nadal Yann. W najnowszej produkcji ożywia na powrót postać Shaigana Bezlitosnego, czyli mroczne alter ego Thorgala. By odpokutować swe winy z czasów, gdy pozbawiony był pamięci, musi przysiąc, że pomści wyznawców błękitnych ptaków. Gnębionych przez niejakiego Jarla Ivarra Lodowatego, władcę królestwa Sudreyjaru… Rusza więc znów w drogę.
Rysunki do „Pustelnika ze Skellingaru” wykonał już Frederic Vignaux. Artysta nie jest debiutantem w świecie Wikingów. Ma na swoim koncie już dwa tomy serii „Thorgal. Kriss de Valnor". Czytelnicy zdążyli więc go już poznać z dobrej strony. Nie bawi się w malarskie próby – jak Rosiński. To porządny rzemieślnik, który wie jak powinien wyglądać porządny „frankofon". I tego się trzyma. Dość powiedzieć, że Thorgal w jego wykonaniu to – jak dla mnie – powrót do czasów najlepszego Rosińskiego, a więc tomów z końca pierwszej i z drugiej dziesiątki serii. A więc Thorgal, jakiego starzy czytelnicy lubią najbardziej.
Najnowszy tom daje nadzieję, że seria złapie jeszcze oddech. Nadzieję na pchniecie serii na nowe tory dawał zresztą już chwilę wcześniej Xavier Dorison. Niestety, jego przygoda z cyklem nie trwała zbyt długo. Teraz duet Yann/Vignaux mają szansę wyprowadzić ją na prostą. Oby tylko nikt im w tym nie przeszkadzał.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.