SMOK GHUL
„Tokyo Ghoul:re” jest coraz bliższe finału. Po tym, jak zakończył się poprzedni tom, można byłoby sądzić, że to już niemal sam finisz serii, jednakże jak widać autor ma jeszcze sporo do powiedzenia. Czternasty tomik co prawda wypełniony jest głównie akcją, ale jakąś treść także posiada. I chociaż chaos nie znika z jego stron – cóż, taki już urok odsłony „re” – zabawa nadal jest udana i wciąż mam ochotę na więcej.
Zdawało się, że to koniec. Obrona przed wrogami załamała się. Ukochana Kanekiego trafiła na wrogów i spotkanie to najprawdopodobniej dla niej i jej towarzyszy oznacza śmierć. Tymczasem Kaneki znów znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Schwytany w swoistą zasadzkę, pozbawiony rąk i nóg i niezdolny do działania, miał umrzeć. W ostatniej chwili zdołał jednak wykrzesać w sobie dość mocy by wyrwać się z pułapki.
Teraz, po pożarciu oggaiów, Kaneki w formie „Smoka” staje się zagrożeniem większym, niż kiedykolwiek. Czyżby jednak wszystko szło zgodnie z planem? Gdy zniszczenia przez niego wywołane przybierają na sile, jedynie połączenie sił BSG i ghuli może pomóc uporać się z całym szaleństwem. Co jednak z tego wszystkiego wyniknie?
Cóż można rzec o tym tomie? Od pewnego czasu „Tokyo Ghoul:re” skupia się już tylko na akcji zmierzającej zarówno do wielkiego końca, jak i sporej rewolucji. Co jednak z tego drugiego wyniknie, wkrótce się przekonamy. Jak wszystkim fanom wiadomo, akcja to jeden z nośników serii od samego początku jej wydawania. Ta jednak, którą mamy tutaj, jest typową dla „TG:re”, a zatem nieco chaotyczną i rozpisaną na sporą ilość postaci. Sporo w tym też dialogów, z których niewiele wynika, ale za to przedłużają lekturę – co fanom na pewno się spodoba. Jak zawsze zresztą, bo w końcu żadnych nowości tutaj nie ma.
Jest za to dobre wykonanie. Całość nie nudzi, to po pierwsze, jest dynamiczna i czyta się przyjemnie. A jeszcze przyjemniej ogląda. Co prawda od pewnego czasu Sui Ishida idzie już na łatwiznę i szatę graficzną traktuje z pewną niechlujności, jednak tym razem więcej mamy plenerów, które jak zwykle wypadają realistycznie (w końcu to przerobione fotki) i bardzo klimatycznie. Tomik jest mroczny, krwawy i pełen walk. Humor niemal stracił racje bytu, ale za oglądanie Tokio z perspektywy bohaterów jest ciekawym przeżyciem.
Miłośnikom serii polecać nie muszę, bo chyba nie znajdzie się nikt, kto nie chciałby doczytać do końca serii. Ale jeśli lubicie horrory i shouneny znajdziecie tu coś dla siebie. Jeśli więc jeszcze nie znacie „Tokyo Ghoula”, warto się za nim rozejrzeć.
|
autor recenzji:
wkp
05.11.2019, 06:54 |