TRZECH GÓRNIKÓW W LESIE
Po udanym albumie Słowackiego, którym duet Igor Jarek i Judyta Sosna debiutował w roku 2016, i jedynie poprawnych Spodoustych z roku 2018 para autorów powraca z nowym „dzieckiem”. Czarna studnia, bo o nim mowa, to komiks utrzymany na poziomie poprzedniego dzieła. Fabularnie niezły, rysunkowo trochę lepszy, bo bez tylu eksperymentów, stanowi propozycję głównie dla miłośników jego twórców i sympatyków śląskich klimatów – także tych uchwyconych od strony górniczych legend i przesądów.
Bomber, Heniul i Keta to trzej górnicy, który powinni już być na emeryturze. Nie mogli jednak wytrzymać w domu, potrzebowali kasy i teraz wylądowali w środku lasu, przy czarnej studni. Szef obiecał im wolne za pojawienie się tu po godzinach, tylko co ten znienawidzony przez nich Kanarek, niby górnik, lecz Warszawiak, może od nich chcieć? Siedzą więc w tym słynącym z legend miejscu i gadają. Narzekają, marudzą, próbują zrozumieć. Kiedy w końcu Kanarek się pojawia, za towarzysza mając Julka, syna prezesa górniczego przedsiębiorstwa, wszystko się zmienia. Ale o co w tym wszystkim właściwie chodzi?
|
autor recenzji:
wkp
12.11.2019, 06:57 |
ŚLĄSKA GADKA
Dwuaktówka o górniczym życiu, wierzeniach i zwyczajach. Osadzona nie pod ziemią, ale… nad czarną studnią, gdzie panowie przysiedli, by co nieco obalić…
Bohaterowie to kompani od węgla i flaszki ściągnięci w leśne zakamarki przez swego szefa. Spotkanie jest okazja nie tylko do obalenia flaszki, ale… też otwarcia się. Zdjęcia z siebie masek twardzieli i dokonania swoistej wiwisekcji. Opowiedzenia o tym, co boli, co wywołuje strach i co męczy od lat. Nie doszłoby do tego, gdyby nie było tu jeszcze jednego bohatera. To syn prezesa kopalni, który zaczyna studiować etnografię i w trakcie swych badań chciałby poświecić się właśnie Ślązakom. Polakom, ale oskarżanym po wojnie o kolaborację z Niemcami. Twardym ludziom z pozoru, którzy w środku skrywają miękkie serce. Skrywają wspomnienia. Jak to o kanarku, który jednemu z nich kojarzył się z ojcem. Jak to o próbie samobójczej. O śmierci bliskich.
Czytając „Czarną studnię” ma się wrażenie, że obcuje z dobrze napisanym tekstem scenicznym. Nie potrzeba do niego rozbudowanej scenografii. Wystarczy symboliczna, tytułowa studnia, kilka wizualizacji. To zasługa Igora Jarka. Skojarzenie ze sztuką nie jest przypadkiem. Jak można wyczytać na skrzydełku komiksu to „autor dwóch tomików poetyckich, scenariuszy do komiksów i dramatów”. Właśnie dramat (ludzi) połączony z poetyckością (miejsca, czasu, okoliczności) sprawiają, że „Czarna studnia” ma scenariusz przemyślany w najdrobniejszych szczegółach. Tu nikt nie pojawia się przypadkowo. Nikt nie mówi nawet jednego słowa za dużo. Doświadczenie pisarskie Jarka pozwoliło mu stworzyć intrygującą historię.
A Judyta Sosna przeniosła ją na plansze. Zlecenia nie miała łatwego. No bo to tak naprawdę sekwencje „gadających głów”. Podobne zadanie miała w „Spodoustych” – komiksie zrealizowanym z Igorem Jarkiem z 2018 roku. Tam jednak było więcej akcji, więcej zmian miejsca. Tu musi być nad starą studnią, wśród pięciu gadających facetów. Całość musi więc rozegrać gestami, odpowiednimi ujęciami, czasem odsunięciem „kamery”.
„Czarna studnia” obala kilka śląskich mitów. Szczególnie tych o facetach z kilofami, którzy bez żadnych obaw zjeżdżają pod ziemię, by fedrować na przodku. Kilka innych utrwala. Jak ten o opiekunach czuwających gdzieś z niebie czy ten o tajemniczych istotach zamieszkujących w starych szybach. Jest wreszcie bardzo dobrym komiksem wpisującym się w śląskie tradycje opowiadania sztuką o górniczej codzienności. A wejście w ten krąg nie jest łatwe. Sośnie i Jarkowi udało się.
Lektura nie tylko dla mieszkańców „czarnego” Śląska
|
autor recenzji:
Mamoń
10.11.2019, 12:12 |