COŚ CZAI SIĘ W KANAŁACH
Po świetnym, klimatycznym i wciągającym trzynastym tomie „Murciélago” na czternasty czekałem niecierpliwie. I w końcu jest. Świeżutki, pachnący farbą drukarską, intrygujący… I, trzeba to przyznać, naprawdę świetny. Twórcy udało się bowiem sprostać oczekiwaniom czytelników, serwując porywającą opowieść, której klimat jest równie dobry, jeśli nawet nie lepszy, niż dotychczas.
Śledztwo w sprawie dziwnych, pozbawionych krwi ciał trwa. Tropy prowadzą do kanałów, a sprawdzająca je Narumi dostrzega tam dziwną postać i traci przytomność. Gdy się budzi, otacza ją grupa dziewczyn…
Tymczasem jej śladem ruszają Kuroko i Urara. Nikt jeszcze nie wie, co kryje się w wilgotnych, mrocznych tunelach, ale już wkrótce przyjdzie im stawić czoła prawdziwej grozie. Co dzieje się w tym miejscu? Co mają z tym wspólnego wydarzenia z przeszłości? I jak poradzą sobie z tym wyzwaniem nasze bohaterki?
Pamiętam, jak na początku o „Murciélago” pisałem, że to seria tak męska, że aż samcza. Bo jaka może być opowieść o psychopatycznej lesbijce morderczyni, która posiada szósty zmysł i niesłabnący apetyt na wilgotne igraszki? Szybkie samochody, seks, dużo erotyki, przemoc, seksowne bohaterki, szybkie tempo… Długo można by wymieniać. Kogo to interesuje poza prawdziwymi facetami? I to takimi pełnoletnimi? To wszystko jednak to tylko pozory, który szybko znikają, gdy tylko zaczniecie przygodę z całą opowieścią.
„Murciélago” bowiem to opowieść, która poza powyższymi elementami oferuje przede wszystkim znakomite żonglowanie schematami znanymi z horrorów, thrillerów i sensacji – schematami, a wręcz motywami. Poza tym zapewnia także solidną dawkę humoru, lekkości, a nawet słodkiego, ujmującego uroku. Ten ostatni, choć najwięcej go skrywa się w entuzjastycznej, nieco infantylnej i bardzo słodkiej Hinako, widoczny jest też w innych postaciach, a nawet samej akcji – i pasuje do mroku opowieści naprawdę znakomicie. Tym bardziej, że takie przełamanie przydaje się w przypadku mrocznych, brutalnych, drastycznych śledztw, w jakie wikłają się bohaterki serii.
Znakomita jest też szata graficzna, lekka, cartoonowo-mangowa, ale zarazem realistyczna i dobrze oddająca mroczniejsze aspekty całości. Czasem prosta, ekspresyjna i infantylna, czasem pełna czerni i detali, zwłaszcza gdy chodzi o okaleczenia i inne makabryczne elementy, robi wrażenie. Tak samo zresztą, jak całość. Dlatego miłośnikom mocnych wrażeń polecam „Murciélago” z czystym sercem. Nie ważne jakiej są płci i czy yuri ich pociąga, odstręcza czy jest im po prostu obojętne.
|
autor recenzji:
wkp
16.12.2019, 06:28 |