|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

791
Kajtek i Koko w kosmosie #5 - Obce świadomości [2020]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 35,99 zł!
seria / numer:
tytuł:
Obce świadomości
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
216 x 285 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
miękka
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
96
wydawca polski / rok wydania:
Egmont 2020
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
39,99 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [2]:
W PARZE Z ROZMIAREM IDZIE WIELKA JAKOŚĆ

Najdłuższy polski komiks, „Kajtek i Koko w kosmosie”, choć od jego pierwszego wydania minęło ponad pół wieku, wciąż ma się dobrze. Świadczy o tym jego najnowsze wznowienie, którego publikację zaczęto ponad półtora roku temu – wszystko z okazji pięćdziesięciolecia istnienia całości – a które powoli zbliża się do końca: pierwsze w pełni kolorowe i jednocześnie nie pocięte wydanie. Wydanie, które warto mieć na półce nawet jeśli posiadacie już poprzednie edycje. Tym bardziej, że to po prostu jeden z najlepszych rodzimych komiksów, który wciąż pozostaje atrakcyjny dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

Kolejne światy. Kolejne przygody. Kolejne zagrożenia. Kajtek i Koko kontynuują swoją podróż przez kosmos, odkrywając cuda i problemy. Co czeka na nich tym razem?

„Kajtek i Koko w kosmosie” to, mimo upływu tylu lat i ukazaniu się na rynku tylu rozległych opowieści graficznych, najdłuższy polski komiks. A przecież opowieść ta debiutowała w 1968 roku i wiele na rodzimej scenie komiksowej wydarzyło się przez ten czas. Już samo to wystarczyłoby, żeby po całość sięgnąć, ale w tym wypadku w parze ze słusznym rozmiarem, gwarantującym epicką rozrywkę, idzie także wielka jakość.

Oczywiście wcale nie musiało tak być. Opowieść ta oparta została na schemacie, który już wówczas był dość wyświechtany, choć miał w sobie nutę świeżości. Jednocześnie sam pomysł to wiecznie nośny i popularny motyw, który wciąż doskonale bawi i wciąga. Wizje Christy, mimo iż oldschoolowe – a może także dzięki temu – intrygują bogactwem wyobraźni. Jest też w tym dziecięca fascynacja nieznanym, jest sentyment - dla starszych - i przygada dwóch przyjaciół - dla młodszych odbiorców. A wszystko to znakomicie, klasycznie zilustrowane.

A na tym przecież nie koniec. Jak na klasykę rodzimego komiksu przystało, „Kajtek i Koko w kosmosie” spełnia wszystkie wymogi dzieła spod szyldu „bawiąc uczy, ucząc bawi”. Co ważniejsze, nie znajdziecie tu zmory podobnych dzieł, czyli nachalnego dydaktyzmu, jest za to urocza przypowieść o przyjaźni, odwadze i pokonywaniu własnych słabości. Dużo tu humoru, dużo niezwykłych przygód i dużo prosto skrojonych, ale zapadających w pamięć postaci, których losy nie są odbiorcy obojętne. A na starszych odbiorców czeka tu satyra i komentarz rzeczywistości okresu PRL-u, choć przepuszczony przez takie zwierciadło, by żadna cenzur z tamtych lat nie miała powodów do narzekań.

A minusy? Właściwie tylko jeden: długi czas oczekiwania na kolejne tomy. Przez piętnaście miesięcy doczekaliśmy się jedynie pięciu albumów, a chyba każdy czytelnik chciałby już mieć komplet i jeszcze raz przeczytać całość od deski do deski. To jednak taki minus z przymrużeniem oka. Cała reszta to niemal idealna opowieść przygodowo-fantastyczna dla czytelników w każdym wieku i gorąco polecam ją każdemu.
autor recenzji:
wkp
29.01.2020, 07:11

CORAZ MNIEJ KOSMOSU

„Kajtek i Koko w kosmosie” to komiks pod wieloma względami przełomowy. Ostatni z seriali o dzielnych marynarzach z każdym kolejnym paskiem coraz bardziej zdradzał, w jakim kierunku Janusz Christa może pójść w swych kolejnych dziełach. I poszedł. Ten zwrot właśnie możemy obserwować na własne oczy.

Oczywiście przełomowa była już długość serii. Pierwszy z pasków pojawił się w „Wieczorze Wybrzeża” 29 kwietnia 1968 roku. Ostatni - 31 lipca 1972. Po drodze było 1270 liczących po kilka obrazków odcinków. Przełomowy był sposób pracy. Christa ponoć wielokrotnie chciał zakończyć serię, ale za każdym razem miał dostawać listy od czytelników z prośbami, by dopisał jeszcze kawałek perypetii. I dopisywał. I choć już wcześniej improwizował przy fabułach, w tym przypadku możemy mówić o „wielkiej improwizacji”, gdzie dopisanie nie oznaczało kilku, ale kilkadziesiąt odcinków. Siłą rzeczy tworzył więc dodatkowe historie w historii, które równie dobrze mogłyby być zupełnie nowymi komiksami z Kajtkiem i Kokiem. Z jakichś powodów ukazywały się pod „kosmicznym” szyldem. Przełomowy był sposób rysowania serii. W kosmicznym Kajtku i Koku możemy mówić już o w pełni ukształtowanym rysowniku, pewnym swego stylu i tego, co jest w stanie przedstawić w paskach. Paskach, gdzie nie liczył się tylko pierwszy plan i bohaterowie ale też to, co za nimi. Aż dziw bierze, że chciało mu się być tak dokładnym tworząc do gazety! Dziś – dostając solidnie „odkurzone” paski, zmontowane w plansze (w przypadku „Kajtka i Koka w kosmosie” też w wersji kolorowej), kunszt ten możemy w pełni docenić. Dość powiedzieć, że plansze z przełomu lat 60. i 70. XX wieku nie różnią się od tych, z lat 80. kiedy Christa był już uznanym twórcą ogólnopolskim.

Wreszcie to „Kajtek i Koko w kosmosie" na tyle zmęczył autora, że porzucił rysowanie tych bohaterów, uciekając w historię. W ten sposób powołał do życia serię o „Kajku i Kokoszu”, która twórcę wyniosła na piedestał. Ale, ale... O tej historii musiał myśleć już wcześniej. „Kajtek i Koko w kosmosie” w pewnym momencie przestał być komiksem stricte kosmicznym, skręcając w stronę historii, by później znów wejść na kosmiczne tory prowadzące do napisu „Koniec". I właśnie na tym zakręcie znajdujemy się dziś, czytając kolejny tom nowej, kolorowej, podzielonej na siedem albumów (z czternastoma rozdziałami) edycji. Kosmicznie było w trzech pierwszych tomach – to „Zabłąkana rakieta”, „Twierdza tyrana” oraz „Przyjaciel Jol”. Początek tego „zakrętu” miał miejsce w albumie czwartym - „Planeta automatów”. Album z numerem piątym - „Obce świadomości” - to już zakręt właściwy. Kosmosu w nim coraz mniej... A za chwilę będzie jeszcze mniej. Nie, że to zarzut. To wprawka przed tym, co później Christa pokazywał w „Kajku i Kokoszu”. No bo jeśli przymkniemy oko na małego robota, który towarzyszy naszym bohaterom (czasami brany jest za dziwnego psa :) oraz sceny z rakietami kosmicznymi, mielibyśmy tak naprawdę do czynienia z Kajkiem i Kokoszem! Przecież Burble mają w sobie coś ze Zbójcerzy, a Łąkale z mieszkańców Mirmiłowa. Dwór Apodyktusa, do którego marynarze trafią w albumie szóstym równie dobrze mógłby być celem wędrówki naszych wojów Mirmiła. A cudowny napój na odwagę? Mogłaby upichcić go ciotka Jaga (równie dobrze mógłby też przygotować go druid Panoramix; ale to nie ta kraina). Czy właśnie elementy magiczne, a także wierzenia nie są patentami, jakie Christa stosował w Kajku i Kokoszu? Ba! Jedną ze scen z „Obcych świadomości” przerysował później w komiksie „Dzień śmiechały”. A to pierwsze z brzegu przykłady.

Pisząc o „Kajtku i Koku w kosmosie” nie można zapomnieć - prócz oczywiście Christy - jeszcze o dwóch osobach. Pierwszą jest Arkadiusz Salamoński, któremu obecna edycja zawdzięcza kolor. Wprawdzie Christa na początku lat 90. zaczął szykować kolorowe wydanie, ale wydawnicze perypetie nie pozwoliły doprowadzić pomyślanej wtedy na 12 albumów serii do końca (ukazały się zaledwie trzy po około 48 stron). Benedyktyńska praca, jakiej podjął się Arkadiusz Salamoński sprawia, że po kosmiczne przygody sięgną nie tylko stare pryki, wychowane na Chriście, ale stają się one atrakcyjne także dla młodego pokolenia, które równolegle może śledzić przecież „Nowe przygody Kajka i Kokosza” tworzone przez trio Maciej Kur, Sławomir Kiełbus, Piotr Bednarczyk (ich wspólny album „Królewska konna” należał do komiksowych hitów roku 2019). Drugą z osób jest… Cesar Ferioli. To hiszpański twórca ze stajni Disneya, któremu Egmont zlecił przygotowanie brakujących rysunków na okładki. W tym przypadku Christa stworzył tylko siedem odpowiednich grafik. Siedem kolejnych do obecnej edycji to już prace Hiszpana. I trzeba przyznać, że z rozdziału na rozdział kreskę Christy podrabia coraz lepiej.

Na koniec? Mała zapowiedź tego, co jeszcze nas czeka. Przed nami dwa ostatnie tomy „Kajtka i Koka w kosmosie”. Będą to „Dwór Apodyktusa” oraz „Bogini moczarów”. A później? Gdzieś po cichu liczę, że Egmont w kwestii kolorowej reedycji Kajtka i Koka ma w zanadrzu jeszcze jakąś niespodziankę… .

autor recenzji:
Mamoń
23.01.2020, 23:19

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044596
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044596