Na sucho i bez mydła
Z okazji wydania nowego komiksu z osiedlowego cyklu, a także zapowiedzi trzeciej jego części, Kultura Gniewu zdecydowała się wznowić znakomity spin-off Niedźwiedź w ujednoliconym wydaniu i szacie graficznej zgodnej z najnowszymi edycjami OS. Kto jeszcze nie czytał tej historii, a zna i lubi Osiedle, koniecznie powinien poznać także ten komiks. Kto nie zna, a chciałby w tym miejscu zacząć, śmiało może to robić, bo album nie wymaga znajomości ogółu. Tak czy inaczej, warto, bo to kawał świetnej opowieści graficznej.
Największy zakapior na Swobodzie powraca i w typowy dla siebie sposób zaznacza swoją obecność. Jak zwykle zasadniczy kłopot stanowi dla niego kwestia zatrudnienia. Nie dość, że Destroyersi zaczynają mieć problemy z powodu urągających wszelkim przepisom warunków pracy, to jeszcze kolejne zajęcia Dźwiedzia tradycyjnie dalekie są od normalności. Zajmowanie się niepełnosprawnymi dziećmi, próba zbudowania boiska do koszykówki czy starcie z prawicowymi bojówkarzami to jego codzienność. Nie wszystko wprawdzie da się rozwiązać siłowo, ale… kto mu zabroni spróbować, prawda?
|
autor recenzji:
wkp
29.11.2019, 06:40 |
DWA WJAZDY NA SWOBODNĄ OŚKĘ
Piękny prezent zrobił fanom serii „Osiedla Swoboda” Michał Śledziński. Nie dość, że – wraz z Kulturą Gniewu – przygotował wznowienie historii o Niedźwiedziu, to jeszcze zaproponował zupełnie nowe komiksy, które złożyły się na kolejny tom cyklu.
Zacznijmy od tomu „Osiedle Swoboda: Niedźwiedź”. Materiał ten znany jest już od kilku lat. Pierwsze szorty z Dźwiedziem (niski, silny, niemający oporów z wykorzystaniem przemocy do rozwiązywania problemów; źródło najdziwniejszych pomysłów na zarobienie pieniędzy; widziany ostatni raz trzeźwy około marca 1996 roku) ukazywały się jeszcze w czasach, gdy na rynku dostępny był magazyn „Produkt”. Stanowiły one rozszerzenie świata „Osiedla Swoboda”. Serii, która już wtedy okrzyknięta została mianem kultowej. „Śledziu” do stworzenia „Niedźwiedzia” zaprosił Kamila Kochańskiego. Sam pisał scenariusze. Z kolei „Kurt” skupił się na warstwie graficznej. Na albumowe wydanie złożyło się w sumie pięć nowelek. Część z nich to historie ze wspomnianego „Produktu”, część materiał stworzony na potrzeby albumu. Starsze z komiksów to taki lekki odprysk z serii zasadniczej. Ale zaskoczyła mnie ostatnia historia – „Altana” – napisana już współcześnie. Niedźwiedź, niczym osiedlowy superbohater, znów staje gdzieś pomiędzy łysymi, a tymi, którym bliżej do lewej trony życia, wyciągając drugich z opresji. Jest niczym osiedlowa legenda, ale i podstarzały już pryk ze swobodnej ekipy trzydziestoparolatków.
„Osiedle Swoboda: Niedźwiedź” po raz pierwszy Kultura Gniewu wydała w 2014 roku. Powodów do wznowienia materiału jest kilka. Po pierwsze, edytor ten w ostatnich latach wypuścił w spójnej oprawie graficznej czarno-biały materiał osiedlowy (ten podstawowy) z „Produktu”, a także zbiorcze wydanie sześcioodcinkowej, kolorowej serii zeszytowej. Po drugie, „Niedźwiedź” nie był już od dłuższego czasu dostępny w sprzedaży”. Wydanie drugie dostało więc nową okładkę i twardą oprawę obleczoną w obwolutę, pasującą do OS#1 i OS#2. Po trzecie, „Śledziu” zaczyna prace nad… OS#3. Swobodny „Niedźwiedź” jest więc swego rodzaju łącznikiem skracającym oczekiwanie na tenże tom. Podobnie jak – po czwarte - ukazujący się właściwie równolegle inny komiks z osiedlem w tytule.
To „Osiedle Swoboda: Centrum”. I to już materiał w stu procentach premierowy (nie licząc kilku plansz pokazanych przedpremierowo w którymś ze wznowień OS#1). No i znów się dzieje. Za sprawą trzech długich historii i kilku króciaków odżywają wspomnienia towarzyszące lekturze „Produktu”. Mimo, że „Produkt” został zamknięty w 2004 roku, jego duch bowiem wciąż unosi się nad serią. Z tą różnicą, że browary i dragi powoli zastępują dzieciaki. Bohaterowie dorośli, ale wciąż zachowali coś ze swojej pierwotnej wolności. Zresztą dorośli też czytelnicy i sam autor. Jednak mimo upływu lat to ciągle stare, dobre „Osiedle Swoboda”. Dlatego cieszy zapowiedź trójki. Trójki, dla której OS:C było tylko wprawką, rozruszaniem ręki, wejściem na powrót w klimat historii. Wejściem na powrót na Swobodę.
I jeśli „Śledziowi” udało się zrealizować tak dobry album „na próbę”, strach się bać co zaserwuje, jak już wejdzie do tego świata z powrotem na dobre…
|
autor recenzji:
Mamoń
27.11.2019, 23:30 |