|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

305
Hellboy - Wydanie ekskluzywne #8 - Hellboy: Opowieści [2020]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 71,99 zł!
seria / numer:
tytuł:
Hellboy: Opowieści
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
170 x 260 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
twarda
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
272
wydawca polski / rok wydania:
Egmont 2020
wydawca oryginału:
cena:
79,99 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [2]:
HELLBOY. EL REY DE LOS MONSTRUOS

Niby to tylko dodatkowy tom z przygodami „Piekielnego Chłopca”. Ale ileż w nim dobra!

„Hellboy. Opowieści” to składak z kilkoma luźnymi historiami, które dopełniają sagę. Sagę, którą Mike Mignola zaczął w latach 90. historią „Nasienie zniszczenia”, a zakończył dwie dekady później „Burzą i pasją”. Sagę, której epilog nastąpił w komiksie „Hellboy w piekle”. Komiksy te Egmont Polska przypomniał ostatnimi czasy w siedmiu albumach z twardymi okładkami.

Tymczasem z hellboyowych króciaków udało się złożyć jeszcze jeden tom. Tom zatytułowany „Hellboy. Opowieści”. Bynajmniej, to żadne „ochłapy”, żadne odrzuty czy niepełnowartościowe komiksy, które ukazują się tylko dlatego, żeby wydusić jeszcze nieco kasy z fanów serii.

Wewnątrz wydawnictwa znajdziemy trzy historie. To „Cyrk o północy”. „Hellboy w Meksyku” (składający się z kilku krótszych opowieści) oraz „Na cichej tej głębinie”. Dopełnieniem są szkice, próbki plansz, galeria okładek. Edytorsko mamy więc wydanie najwyższej jakości (podobnie jak poprzednie tomy tej edycji). A jak z jakością samych historii?

Najmocniejszym punktem wydania jest cykl historii zebranych w tytuł „Hellboy w Meksyku”. Bohater trafia tam w roku 1956 i... znika na pięć miesięcy. Dosłownie. Często znika z realnego świata, zanurzając się w wizjach wywoływanych ilością opróżnionych butelek z tequilą. Świata, gdzie prócz charakterystycznych wojowników w maskach pojawiają się konkwistadorzy, wampiry, duchy i indiańscy bogowie. Słowem - Hellboy czuje się jak w domu, w najlepszych czasach. To też opowieść, w której często przydaje się jego „prawa ręka zniszczenia”. Nikt w niej bowiem nie oszczędza się, a dostać po gębie w Meksyku wcale nie jest trudno...

To też część albumu najbardziej zbliżona do początków serii. A to za sprawą rysunków, jakie stworzyli Fabio Moon, Gabriel Ba i sam Mike Mignola. Do początków Helboya z kolei odnosi się otwierająca tom historia „Cyrk o północy”. Piekielny chłopczyk (toż to jeszcze berbeć) trafia do tajemniczego miejsca, które wygląda jak świat „po drugiej stronie lustra”. Na „drugą stronę lustra” - lustra demonicznego - przechodzimy też w komiksie „Na cichej tej głębinie”. Wycieczki te zilustrowali Duncan Fegredo (znany z serii) i Gary Gianni. I choć ich prace różnią się od „mignolowych” plansz, wpisują się w klimat.

Podsumowując – miły dodatek do serii.

Andrzej „Mamoń” Kłopotowski

P.S. Tylko czy aby na pewno to już ostatni tom serii? Pytanie jest zasadne, zważywszy że przydałoby się jeszcze wznowienie albumu „Hellboy. Opowieści niesamowite”. Wydany był na początku 2010 roku w egmontowej kolekcji „Obrazy grozy”. I był to swoisty hołd złożony i Mignoli, i Hellboy’owi przez pokaźne grono scenarzystów i rysowników. A skoro album jest od dłuższego czasu niedostępny może by tak stał się nagle tomem dziewiątym najnowszej edycji serii? Myślę, że fani Hellboy’a nie mieliby nic przeciwko temu.
autor recenzji:
Mamoń
08.03.2020, 12:23
HELLBOY W MEKSYKU

Hellboy się skończył. Nie jakościowo, nie jako postać ani tym bardziej, jako popkulturowy fenomen, ale seria o jego przygodach po prostu dobiegła końca. Jej finał dostaliśmy w tomie 6, w tomie 7 czekał na nas swoisty epilog w postaci „Hellboya w Piekle”, a teraz? Cóż, może i wszystko zostało już wyjaśnione, wciąż jednak przeszłość piekielnego chłopca skrywa wiele nieznanych dotąd wydarzeń i wciąż istnieją krótkie formy ukazujące te epizody. I to właśnie je – głównie te z tomu „Hellboy in Mexico” – czekają na nas w tym albumie.

Hellboy i Meksyk. Ileż wiąże się z tym wspomnień. Dzieciństwo, wczesne lata, późniejsze śledztwa… Ale co jeszcze się wśród nich kryje? Nietypowy cyrk, aztecka mumia, żywe trupy, ślub. Ślub? Tak, Hellboy ma żonę. Ale jak to? I kogo? To już musicie odkryć sami!

„Hellboy” to seria tak kultowa, że każda próba określenia jej tym mianem staje się jedynie powtarzaniem frazesów. Oczywiście można by w tym miejscu próbować silić się na oryginalność, pytanie tylko po co. To seria kultowa ze wszystkim, co hasło to ze sobą niesie i określenie to doskonale oddaje charakter tego z czym mamy tu do czynienia. Ale oczywiście nie najpełniej – do tego potrzeba jednak większej ilości słów, a i one nie opiszą wszystkiego. Dopiero lektura komiksu pokaże Wam z czym macie do czynienia, bo „Hellboy” to zdecydowanie więcej, niż poszczególne jego składowe. I to o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać.

Jeśli chodzi o konkrety, to seria przypomina „Z archiwum X” w wersji weird fiction. Bardzo klasyczne, bo łączące w sobie legendy z różnych stron świata, z horrorem, olschoolową fantastyką i opowieścią akcji. Elementy superhero? Są, oczywiście, ale nie bójcie się, bo zostały nienachalnie użyte, bohaterowie władają pewnymi mocami, ale pozostaje to utrzymane w konwencji folklorystycznych przypowieści – tym razem głównie meksykańskich, co zresztą w serii już się zdarzało.

Poza tym „Hellboy” po prostu zachwyca zarówno nastrojem grozy i tajemnicy, jak i dynamicznymi sekwencjami walki. Ma też swój urok, humor, lekkość… Długo można by wymieniać. Jednocześnie tom ten da satysfakcję zarówno tym, którzy zachwycali się całością od początku, jak i poczuli rozczarowanie finałem. „Hellboy: Opowieści” to powrót do krótkich historyjek i skupienia się na akcji i legendach, a nie wielkich wydarzeniach, których epickość zamykała się na kilkuset stronach starć i zwrotów akcji.

A wszystko to tradycyjnie znakomicie zilustrowane – różnorodnie, bo nad poszczególnymi opowieściami pracował cały zastęp najróżniejszych artystów, których style bywają zarówno realistyczne, jak i cartoonowe. I pięknie wydane. Jeśli cenicie „Hellboya”, koniecznie powinniście całość poznać, jeśli nie znacie, to dobry tom na niezobowiązującą przygodę z cyklem. Tak czy inaczej warto, bo to po prostu rewelacyjny komiks.
autor recenzji:
wkp
21.02.2020, 12:45

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1092]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5045379
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5045379