POŻEGNANIE Z KACZKAMI
I wreszcie nadszedł ten moment. Na rynku właśnie pojawił się dziesiąty i ostatni tom zbierający komiksy Dona Rosy. Fakt ten z jednej strony cieszy, bo w końcu mamy pełną kolekcję jego prac, a są to prace bez dwóch zdań wybitne. Z drugiej jednak trudno nie czuć żalu, że to już koniec, bo drugiego tak doskonałego dział – nawet mimo wydawania nadal rewelacyjnej kolekcji Carla Barksa – już nie będzie. Pozostaje nam jednak cieszyć się tym, co mamy, bo naprawdę jest czym i raz jeszcze przeczytać całą kolekcję.
Nadszedł czas by Sknerus zmierzył się z największą tajemnicą w swojej karierze. Tym razem skarb może znaleźć o wiele bliżej niż myślał i w miejscu, w którym w życiu nie przyszłoby mu do głowy go szukać. A co więcej może przy tym odkryć długo skrywaną rodzinną tajemnicę!
Poza tym po raz kolejny wrócimy do przeszłości, by odkryć nieznane epizody z życia Sknerusa, a dokładniej czasów, gdy razem ze Złotką szukał złota w Dolinie Białej Śmierci. Jakby tego było mało powraca złodziej dżentelmen Arszen Lampen, by raz jeszcze spróbować okraść najbogatszego kaczora świata. A i dla fanów Trzech Caballeros też się coś znajdzie!
Nieraz już pisałem, że kiedy jako dziecko odkryłem komiksy Dona Rosy, zachwyciłem się nimi, jak żadnymi innymi z disnejowskiego uniwersum. Bardziej nawet, niż komiksami Carla Barksa, którego Rosa uważa za mistrza i któremu wiecznie składa w swych pracach hołd. To, co bowiem wymyślił i rozwinął Barks, Rosa doprowadził do prawdziwej perfekcji, a ja doceniłem to jako brzdąc i doceniam nadal. i nigdy się to nie zmieni. Dlatego, jako dziecko przez lata to na jego komiksy najbardziej czekałem, sięgając po „Kaczora Donalda”. Potem, kiedy zarzuciłem regularne kupowanie magazynu, pilnowałem internecie, w których numerach pojawią się kolejne jego parce, byle tylko dołączyć do kolekcji choćby krótką historię, a teraz wreszcie mam na półce całość – komplet dziesięciu tomów zbierających wszystkie komiksy Rosy chronologicznie, z kompletem okładek i grafik, jakie stworzył, a także masą dodatków w postaci biografii czy kulisów powstawania poszczególnych opowieści itp.
Dziesięć tomów to jednak sporo, Rosa mógł stracić chęć do tworzenia, mógł się wypalić, a jednak to, co znajduje się w tym ostatnim tomie nie tylko trzyma poziom, ale momentami jest iście genialne. Tytułowa historia, wcześniej w Polsce znana jako „List z domu” to jedno z najlepszych dokonań Rosy. Do tego porusza tematy, które w dziełach o kaczkach i myszach są zazwyczaj traktowane jak tabu. Historia tu przedstawiona jest bowiem opowieścią o przemijaniu, śmierci bliskich i sekretach jakie po sobie pozostawiają. Opowieścią o pytaniach, których nie zdarzyliśmy zadać i sentymentach. O wspomnieniach wspaniałych chwil, które ranią i wyciskają łzy, gdy nie ma już dotyczących ich osób. Wielkie dzieło i wielka rzadkość na polu emocjonalnym – nie tylko w komisie dla dzieci.
Doskonały jest również „Więzień Doliny Białej Śmierci”, w którym traficie na żarty zrozumiałe tylko przez dorosłych, świetną zabawę, choć już mniej poważną oferują też pozostałe komiksy. A sam album to godne zwieńczenie wielkiej sagi, która od początku poruszała, zachwycała, urzekała, bawiła przygodami, śmieszyła, intrygowała i zaskakiwała. I dokładnie to oferuje ten tom, łącznie z bardziej realistycznymi i dopracowanymi, niż w jakimkolwiek innym disnejowskim komiksie ilustracjami. Nie macie go w swojej kolekcji? Zmieńcie to koniecznie. Nie znacie w ogóle prac Rosy albo uważacie, że jakieś tam disnejowskie kaczki to nie lektura dla Was, bo macie już XX lat i wyrośliście z takich historii? To sięgnijcie po całą serię i przekonajcie się, jak bardzo się myliliście. Dzieła Rosy bowiem to rzeczy wyśmienite dla czytelników w każdym wieku i na głowę biją niejeden tzw. dorosły czy ambitny komiks.
wkp, 10.12.2021, 14:22