Po wydarzeniach wieńczących poprzedni album, Kandahar budzi się po półtorarocznej śpiączce w położonej w nieznanym miejscu tajnej bazie wojskowej. Wkrótce potem spotyka dwójkę swoich przyjaciół - Hannah oraz Ardella, który na skutek wybuchu (patrz: "Apokalipsomania" #2) został dożywotnio przykuty do wózka inwalidzkiego. Przy najbliższej okazji Jacob dostaje także propozycję (prawie, że nie do odrzucenia) od niejakiego pułkownika Monday - chodzi o współpracę z rządem nad rozwiązaniem problemu świateł z kosmosu, a wcześniej dostaje telepatyczne wskazówki od tajemniczego jegomościa co do miejsca w bazie, które powinien koniecznie odwiedzić. I staje się celem nieudanego zamachu na własne życie przez członka terrorystycznej organizacji Biały Krzyż... A kiedy udaje mu się wymknąć z pomieszczenia, w którym jest przetrzymywany, dostaje się we wskazane miejsce, gdzie spotyka człowieka, który na ochotnika przeszedł pod tureckim promieniem, co zaowaocowało u niego przyśpieszonym starzeniem oraz zyskaniem telepatycznych umiejętności. Ich pogawędka zostaje szybko przerwana przez pułkownika Monday i jego żołnierzy, a starzec zostaje postrzelony. Tym razem "siły wyższe" nie pozostawiają Jacobowi wyboru i musi on zająć się rozwiązaniem tajemnicy kosmicznych świateł - do jego dyspozycji zostaje oddana gigantyczna baza danych na temat promieni świetlnych od początku ich pojawienia się. Oczywiście, Jacob zamierza wykorzystać dostęp do komputerów do zaplanowania drogi oraz sposobu ucieczki, a w międzyczasie kontaktuje się z nim ponownie starzec-telepata i po raz kolejny podaje namiary na miejsce, gdzie aktualnie przebywa. Genialny umysł Jacoba Kandahara rozszyfrowuje naturę promieni: senegalski jest matrycą zamieniającą ludzi w potwory, turecki jest źródłem energii, przeistaczającym ludzi w nadludzi, amerykański jest najprawdopodobniej zwierciadłem odbijającym inne światy, zaś grenlandzki bramą, którą nieznane dotąd siły chcą coś ludzkości uświadomić, a niedługo potem zabiera się do realizacji ucieczki swojej i przyjaciół. Jednak z fanatycznym pułkownikiem Mondayem nie będzie to takie łatwe...