KOBIETĄ BYĆ (NA BLISKIM WSCHODZIE)
Kiedyś „Persepolis” był powiewem świeżości, nowym głosem, powieścią graficzną wyjątkową, także w podejmowanej tematyce. Teraz, gdy mamy takie komiksy, jak „Arab przyszłości” czy „Gry jaskółek”, które wgniotły mnie i sponiewierały i nie jestem w tym osamotniony, można by uznać, że dzieła Satrapi przestaną robić takie wrażenie. Ale robią. Może nie takie, jak Riad Sattouf, ale jednak. I po latach wciąż warto jest po „Persepolis” sięgnąć.
Poznajcie Marjane Satrapi i jej losy. Losy na tle rewolucji islamskiej w Iranie. Jej życia w religijnym reżimie, wyrywania się z niego i życia. Po prostu życia.
Satrapi relacjonuje, Satrapi opowiada, przede wszystkim Satrapi mówi. Mówi o tym, co boli, co przeszkadza, z czym się nie zgadza. I jak to wszystko wygląda. Opowiadając o swoim życiu, tworzy nie powieść graficzną stanowiącą głos pokolenia, a głos wszystkich pokoleń, które mają dość: takiego życia, takich ograniczeń, nakazów, zakazów, tyranii. Głos sprzeciwu nie znaczy jednak tylko przekrzyczanej opowieści, która z sensem i logiką nie ma za wiele wspólnego. Satrapi serwuje nam świetne dzieło, które wciąg i porusza. Może nie zawsze, może czasem bywa to przestylizowane, czasem sterylne, ale nadal jest znakomite.
Autorka skupia się na opowiedzeniu swojego życia tak, jak widzi to ona. I opowiada o tym szczerze, czasem poruszając, czasem ukazując nam jakże obcy świat, to znów pokazując, że bywa nam bliski. Przerażająco bliski. Ludzka to rzecz, życiowa, z ładunkiem emocjonalnym i prawdą. Znam wybitniejsze w temacie Bliskiego Wschodu, ale to nie zmienia faktu, że „Persepolis” znać trzeba, że wypada, że warto. I że całe to uznanie, od nagrody za scenariusz na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême, po nominację do Oscara za animowaną adaptację tej powieści graficznej, w pełni jest zasłużone.
W skrócie, komiks to mocny, dojrzały i trudny. Nie jest to lektura z tych łatwych i przyjemnych, specyficzna narracja autorki plus równie specyficzna, cartoonowo prosta szata graficzna dodatkowo nie ułatwiają nam niczego, ale satysfakcjonująca. I zapadająca w pamięć, w serce, zostająca nami na dłużej. Dobrze, że doczekaliśmy się kolejnej reedycji, bo to jedna z tych powieści graficznych, które przypominać i warto, i trzeba raz na jakiś czas.
wkp, 26.11.2022, 06:10