TYKKO: MROCZNE WIDMO
Wiecie, prawie przegapiłbym ten komiks. jakoś tak tytuł nic mi nie mówił, okładka też nie zachęcała szczególnie. No kolejny europejski komiks fantasy albo przygodowy, prześlizgnąłem się po nim wzorkiem i tyle. Ale potem, przeglądając Egmontowe zapowiedzi jeszcze raz i jeszcze raz, już tak bardziej nakręcając się, co to fajnego za niedługo wyjdzie i w co się wgryzę na początek, spojrzałem przypadkiem na nazwiska twórców tego albumu i… Cholera, przecież ten jeden to od „Troy”! no a „Troy” to ja lubię. Więc błąd naprawiony, komiks przeczytany i… No wiadomo, po tylu tomach to to już nie to, co te najlepsze odsłony serii, ale nadal ma w sobie sporo z ducha oryginału i nadal naprawdę fajnie się to czyta.
Akcja opowieści cofa nas o trzy tysiące lat, zabierając do pustynnej krainy. To właśnie tu żyje tytułowy Tykko, nastolatek, który pracuje w stajni i marzy o wygranej w tutejszym wyścigu. Nie wie jednak, co takiego przyniesie mu życie, jak bardzo zmieni to wszystko i jakim przygodom i zagrożeniem przyjdzie mu już niedługo stawić czoła!
Rozległe się zrobiło to „Troy”, oj rozległe. „Zdobywcy Troy”, „Lanfeust z Troy”, „Trolle z Troy”, „Cixi z Troy”, „Lanfeust z kosmosie”, „Odyseja Lanfeusta” no i teraz jeszcze „Tykko z pustyni” – a to tylko serie wydane po polsku przecież i wcale nie koniec. No ale te inne to temat na kolejne rozważania, mam nadzieję, że będzie do nich okazja, bo w blurbie pojawiają się przecież polskie tytuły niektórych z nich, no ale na razie mamy tego Tykko i…
No tym razem Arleston nie pisze sam. Co prawda pomaga mu znająca cykl Mélanÿn, z którą razem zrobili już parę troyowych historii, ale widać pewne różnice względem tego, co znamy z początkowych tomów. Bo takie łagodniejsze się to wszystko wydaje, prostsze, jak i ta szata graficzna, cartoonowa i mocno ekspresyjna, już nie mająca w sobie tyle uroku, co starsze tomy, ale nadal całkiem do rzeczy to wszystko. No i warto pamiętać, że chociaż rzecz zawsze bawiła się nawiązaniami i odniesieniami, to tym razem czerpie na całego i to mocno – a konkretnie z „Mrocznego widma”, co bywa zabawne, ale i tworzy pewien dysonans, bo momentami za dużo tych zbieżności się tu pojawia.
No ale i tak to po prostu fajna, lekka i prosta przygodówka, z solidną komediową nutą. Przystępna dla nowych czytelników, sympatyczna dla długoletnich fanów. Ot dobry europejski komiks środka, ciągnący dalej ten wóz zwany „Troy”. Nieco spadek formy, nadal przyjemna rozrywka, z całkiem fajnym, nastrojowym kolorem. Trochę wiek docelowy odbiorcy spadł, trochę rzecz złagodniała i straciła pazur (jej rysownikiem został facet, którego znamy z tworzenia przygód Myszki Miki), acz masa uwielbianych przez nas elementów została zachowana.
Więc fani, bierzcie śmiało. sympatyczny dodatek, nic co koniecznie trzeba znać, ale poznać warto. Bo zawsze miło wraca się do Troy i zamieszkujących ten świat postaci.
wkp, 29.06.2023, 06:22