ZWIERZAKI RATUJĄ SYTUACJĘ
W oczekiwaniu na najnowszy, czterdziesty tom „Asteriksa” zapowiedziany jeszcze na ten rok, mamy okazję poczytać sympatyczny spin-off serii. I chociaż to nie tyle niezależny komiks, ile adaptacja serialu o tym samym tytule, ale… No właśnie, nie ma się co obawiać, że jako adaptacja to poziom nie ten i ogólnie słabiej, bo jest naprawdę dobrze. Wiadomo, to nie „Asteriks”, ale też i nie miał nim być – nie do końca. Więc ma własny charakter, ale jednocześnie ma klimat taki, jaki wymagamy od tego uniwersum. I choć prostsze to i mniej satyryczne, zabawa nadal jest na poziomie i z takich dodatków do kultowych serii „Idefiks i Nieugięci” zdecydowanie należy do najlepszych.
Zwierzęcy ruch oporu trwa! Tym razem brat Dobrominy sprzedaje pewnemu Rzymianinowi miecz. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że miecz okazuje się legendarnym ostrzem należącym do galijskiego wodza! Kto je odzyska, jak nie dzielny psiak i jego kompania?
Potem w Lutecji pojawia się… Tajemnicza mgła. Skąd się wzięła? Gdy problemów narasta, a Astmatiks nie jest w stanie znieść takich warunków co zagraża jego zdrowiu i życiu, tylko Idefiks i jego przyjaciele mogą coś tu poradzić i odkryć sekret tego, co się dzieje! A jeszcze na koniec Monaliza chce się pozbyć budzącego ją koguta!
Wszystko od czegoś się zaczyna. Najpierw były więc komiksy z Asteriksem, Obeliksem i całą resztą, w tym Idenfiksem także. Ale zanim były one, Goscinny w wielu innych doskonalił patenty, których tam potem używał. No a potem wszystko to się rozwijało, powstały filmy animowane, po nich filmy fabularne, potem jeszcze filmy z gatunku animacji, ale tym razem już komputerowej. A skoro o komputerach mowa to gry też były. Ogólnie całkiem sporo było tego wszystkiego i ja ledwie liznąłem powyżej temat. A ostatnio dołączył jeszcze do tego serial. Serial o Idefiskie. I, jak pisałem na wstępie, to była podstawa dla niniejszego komiksu.
A jak to z adaptacjami bywa, no trochę się tu odczuwa, ale na szczęście nie w znaczący sposób. Dla „Asteriksa” jest to mniej więcej tym samym, czym „Wioska dziewczyn” dla „Smerfów”, acz na wyższym stoi poziomie i bardziej idzie w klimat oryginały, co zawsze jest in plus. Bo jak robić, to z szacunkiem. A przy okazji zrobione to jest także z humorem, przygodami, dydaktyzmem, fajnymi nowymi postaciami i w ogóle jakoś tak z urokiem, który mi wchodzi bardzo przyjemnie. I tak samo wejdzie innym fanom – i nowym czytelnikom też. Wiadomo, klasyki Goscinnego i Uderzo to to nie zastąpi, ale fajnie coś do niej dopowiada. I umila nam czas czekania na kolejne regularne tomy.
wkp, 30.09.2023, 06:14