PRAWA NOGA, KTÓRA BYŁA ZŁEM
Pamiętam, jak pierwszy raz, lata temu, kiedy ten komiks wyszedł jeszcze w wersji czarnobiałej, czytałem „Przygody Stasia i złej nogi” i to mnie kupiło. Mocno, totalnie, choć ja tematu chorób miałem i mam po dziurki w nosie i najchętniej unikam. Więc tym większe było moje zdziwienie, kiedy tak doceniona „Zasada trójek” tego samego twórcy nie kupiła mnie jakoś szczególnie. No ale teraz „Stasia” mamy znów i kto nie czytał ma okazję poznać znakomitą, poruszającą opowieść. A kto czytał, może odkryć ją na nowo w wersji kolorowej. Tak czy inaczej, warto.
Staś to chłopiec jakich wiele. Lubi komiksy, lubi gry komputerowe, nie lubi szkoły i chciałby mieć kolegów. Wyróżnia go jedna rzecz – ma złą nogę. Co to w praktyce oznacza? W bardzo bogatej wyobraźni chłopca noga o fantazyjnym kształcie, psotna i posiadająca opinię rozrabiaki, żyje własnym życiem i stanowi pełnoprawną personę – kogoś na kształt przyjaciela Stasia dzielącego z nim szkolną ławkę. W rzeczywistości jest to chora kończyna, której stan pogarsza się wciąż i wciąż, przez co chłopiec porusza się na wózku (chyba, że akurat ma lepszy dzień), a mnóstwo czasu spędza na rehabilitacji, byle jej nie stracić. Poznanie Marcelego, kolegi z nogą w gipsie, staje się dla niego szansą na zrozumienie i prawdziwą przyjaźń. Ale w życiu nie ma lekko. Wkrótce wychowywany samotnie przez mamę Staś, który na swej liście życzeń ma także to o posiadaniu taty, przekona się o tym w aż nazbyt dosadny sposób…
„Przygody Stasia i złej nogi” to przejmujący, przygnębiający i wzruszający komiks dla dużych i małych czytelników. Temat niepełnosprawności nie jest tematem lekkim, łatwym ani tym bardziej przyjemnym, ale Tomasz „Spell” Grządziela znalazł sposób by przedstawić go lekkimi, łatwymi i przyjemnymi metodami. Dodatkowo przez cały album (a właściwie przez serię kilkudziesięciu krótkich, jednostronicowych opowiastek łączących się w jedną narracyjnie całość) stara się rozweselić czytelników. W efekcie finałowa scena, swoisty epilog rozpisany na trzy kończące album strony, zyskują jeszcze większej paralelnej mocy na polu wzruszeń, choć mają w sobie też tą ciepłą nutkę optymizmu, tak potrzebną bohaterowi, jego mamie i nam.
Od strony graficznej charakterystyczna prostota „Przygód Stasia i złej nogi” z miejsca kupiła moje serce. Cartoonowe ilustracje i mimika, praktyczny brak teł i sporadyczna czerń zastąpiona przez paletę szarości zamiast wypaść infantylnie, zachwyciły. A zderzenie ich dziecinności z mocnym tematem i takimiż scenami zrobiło na mnie naprawdę wielkie wrażenie. Dlatego też zachęcam do poznania tego komiksu. Nie wahajcie się i sięgnijcie po niego – naprawdę jest tego wart.
wkp, 16.10.2023, 06:25