JEŻ JERZY ZJEŻYŁ SIĘ W JEŻYNACH
Jest drugi zeszytowy „Jeż Jerzy”. Kolejna porcja nowego materiału stworzonego po latach, pokazującego, że twórcy pazura i pomysłów nie stracili – po prostu musieli zrobić sobie przerwę, żeby wrócić w świetnym stylu. I wrócili, a drugi numer serii – bo mam nadzieję, że to seria, a nie miniseria będzie – naprawdę robi robotę i dostarcza tego, czego od „Jeża” oczekujemy – wulgarnej, ale inteligentnej rozrywki, satyrycznej komedii tylko dla dorosłych, ciekawie komentującej naszą rzeczywistość.
Więc tak, znów czekają na nas dwie opowieści. No w zasadzie to trzy, acz jedna to taki bardziej jednostronicowy skecz. Ale po kolei.
Więc tak, na dobry początek ojcowie Jerzego dostają od niego pozew. Chce kasy za lata zaniedbywania, braku zainteresowania z ich strony i jeszcze na dodatek zmuszania go do pracy, kiedy nieletni był. No i pojawia się problem, bo jak się z tego wypłacić? Skarżycki i Leśniak jednak nie zamierzają, chcą załatwić Jerzego jego własnymi metodami i tak zaczynają wcielać w życie swój plan, który… No właśnie, czy się powiedzie? I z jakim skutkiem?
W drugiej historii Jerzy przypadkiem zachodzi do kwatery głównej New World Order w Sosnowcu. No i problem, bo tu reptilianie knują spisek swój, podbiły już 99% świata i chcą dokończyć dzieła, a jeż może im w tym przeszkodzić i… Jaką prawdę o naszym świecie odkryje Jerzy? Co tu robi Elvis? I o co właściwie w tym wszystkim chodzi?
Na deser jest jeszcze ta jednostronicówka, która „wyjaśnia” dlaczego Jerzego nie było przez tyle lat na rynku, co to ma wspólnego ze zmianą władzy i jakie siły za nim stoją. No i czy Jerzy to w ogóle Jerzy, bo… A samo przeczytacie.
A czytać jest co. może mało, bo to zeszyt jedynie, ale na jakże znakomitym poziomie. Bawi mnie to, wciąga, chcę więcej za każdym razem i super, że obok tych zbiorczych wydań oferujących nam wszystko, co wcześniej z Jerzym było wydawane (i trochę ponad to), mamy jeszcze tą zeszytową serię. Ten powrót po latach, ale powrót w chwale. I udało mu się uniknąć pułapki takich powrotów – moje oczekiwania były bardzo wysokie, a on sprostał im wszystkim, a i jeszcze okazało się, że ten bohater sprzed lat doskonale odnajduje się w naszych czasach i na sentymentach też umie zagrać.
I jeszcze graficznie niemal nic się nie zmieniło – jeśli coś to na lepsze, bo kolor bardziej dopracowany i więcej doświadczenia w tym wszystkim widać – a jednak nadal doskonale to wypada. Bo zmieniły się czasy i świat, a Jeż nie i zmieniać nie musi, bo od początku niemal (przynajmniej odkąd wkroczył na dorosły grunt) jest taki, jak być powinien, a wiadomo, ideału poprawiać się nie da i nie powinno nawet próbować.
Więc co tu dużo gadać: czytajcie, bo warto. Świetna seria, świetny zeszyt, doskonała i niegłupia rozrywka, która nie raz potrafi zaskoczyć. A tytuł mojej recenzji? W sumie to nie ma żadnego związku, ale „Jeż Jerzy” jakoś tak nastraja do gierek słownych, to co się będę hamował. Przy całym szaleństwie tej serii, można popuścić wodze fantazji.
wkp, 28.11.2023, 06:12