OWCE: DECYDUJĄCE STARCIE
Kultura Gniewu wie, co robi z tą „Kalinką”, serwując nam kolejne tomy dokładnie w te pory roku, kiedy dzieje się ich akcja. I w sumie niby to zabieg oczywisty, niby tak zawsze powinno być, ale nie zawsze tak się dzieje. A powiem, że robi to robotę, że w klimat się idealnie wpasowuje – gdy piszę te słowa, jeszcze śnieg leży za oknami, jeszcze trochę mrozu jest i ślisko się zrobiło pod tą białą kołderką, choć to już pewnie końcówka takich wrażeń – i fajnie podkręca przyjemność z lektury. No ale sama lektura to po prostu kawał bardzo sympatycznego komiksu familijnego, który spodoba się całej rodzinie.
Zaczyna się od tego, że pojawił się znak. I że owce są gotowe do działania. Jakiego? Tego dowiemy się już za chwilę, a na razie…
Na razie mamy zimę (w końcu wróciła równowaga pór roku) i Kalinkę, dla której w życiu się układa. Nowi znajomi, nowe zabawy, ale i szybko okazuje się, że i nowe problemy także. Bo oto w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy, niewyjaśnione zniszczenia mienia i w ogóle. No i wkrótce wychodzi na jaw, że dolinę atakują owce. I to owce uzbrojone. Co gorsza, dowodzi nimi pół człowiek, pół baran, którego trudno nazwać inaczej, jak prawdziwym matołem. Dziewczynka i jej znajomi będą musieli stawić czoła najbardziej pokręconemu i wariackiemu planowi tych złych, z jakim się zetknęli…
Pierwszy, dziejący się latem tom „Kalinki” dostaliśmy w lipcu. Drugi, jesienny, trafił w nasze ręce w październiku. Teraz mamy styczeń i tom zimowy, a jeszcze tomik, którego akcja rozgrywać będzie się wiosną na wiosnę ma się pojawić. I ja lubię takie zgrywanie akcji komiksu czy książki, z tym, co za oknem. W sumie od dzieciaka mam sentyment, bo zaczytywałem się „Kaczorem Donaldem”, a tam wiadomo, co jakieś święta i okazja, czy to zima, Boże Narodzenie, Wielkanoc, wakacje czy Halloween, zawsze tematycznie to w tamtych czasach leciało i korespondowało z tym, co działo się w pogodzie albo kalendarzu. A teraz z komiksami tego typu to tak różnie bywa (chociażby takie „Smerfy i śnieżycę” mieliśmy w sierpniu, a i wydawane w październiku komiksu stricte gwiazdkowe też się znalazły). Za to tu mamy zgranie i to zgranie jakoś tak dobrze robi.
A wracając do samego komiksu, no fajnie jest, chyba najbardziej pokręcona i szalona przygoda Kalinki, ale jednocześnie wszystko to, co w serii uwielbiamy. Jest humor, lekkość, są przygody i przesłanie też jest. Mamy fantastykę, mamy zagrożenia, ale mamy sporo świetnego klimatu, chyba najlepszego jak dotąd w serii – albo to ja najbardziej lubię te zimowe klimaty, kto wie. Tak czy inaczej, jest uroczo i naprawdę na poziomie. Wciągająco dla dzieciaków (i jeszcze te mega urocze figurki z papieru, które można wyciąć sobie z końca albumu i złożyć), a dla dorosłych podane tak, że nie obraża inteligencji ani nie jest infantylne.
No po prostu dobra rzecz dla całej rodziny. Z przyjemną, może znajomą pod wieloma względami, szatą graficzną, ale jednak udaną i wpadającą w oko. Jak całość. Bardzo fajna rzecz dla całej rodziny i to w zasadzie tyle.
wkp, 25.01.2024, 06:35