Dzień jak zwykle zapowiadał się spokojnie. Co ciekawego może się zresztą wydarzyć, kiedy, jak Nixon, jesteś zwyczajnym facetem, niepozornym urzędnikiem pracującym jako poborca podatkowy? Chwileczkę... A może nie nazywasz się Nixon, tylko Carl Seltz - sprzedawca ubezpieczeń Carl Seltz? A może Harry Seltz? Albo... Harry Burns...? A jeśli nie jesteś poborcą - to kim?
Zanim Nixon odkryje prawdę o swoim pochodzeniu, pół miasta wyleci w powietrze. Tylko czy on to w ogóle zauważy...?
Utrzymany w konwencji cyberpunka, "Hard Boiled" Franka Millera i Geofa Darrowa stanowi swobodną wariację na temat prozy Philipa K. Dicka. Co różni człowieka od maszyny, androida? Czy otaczający nas świat to tylko jedna wielka mistyfikacja - sztuczna wizja nałożona na rzeczywistość? Nixon, nawet jeśli nie chce, będzie musiał poszukać odpowiedzi na podobne pytania. A wszystko to w huku kolejnych eksplozji i wizgu dartego metalu, podczas dzikich pościgów zatłoczonymi ulicami zaśmieconego miasta przyszłości. Czy jeden człowiek może stanąć naprzeciw wielkiej korporacji? Tylko czy rzeczywiście jest to człowiek?
Frank Miller, znany ze zekranizowanej niedawno serii "Sin City", tym razem napisał scenariusz dużo lżejszy - mimo wcale licznych, przerysowanych do przesady scen seksu i przemocy - w którym twórczo odwołuje się do motywów znanych choćby z filmowego "Blade Runnera". Jednak pierwsze skrzypce w "Hard Boiled" gra niezaprzeczalnie Geof Darrow, ze swoim hiperdokładnym, odwzorującym najmniejsze detale rysunkiem. Nieprzypadkowo Darrow został wyróżniony za ten komiks nagrodą Eisnera - "Hard Boiled" to prawdziwa wizualna uczta.
Jeśli tylko uda ci się przeżyć.