Więź, która łączy ludzi z kotami jest czymś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Dziewczyny kochają łobuzów, a ludzie kochają swoje koty. Dzięki magii antropomorfizacji w komiksach i animacjach koty stają się idealnymi kandydatami na uroczych chuliganów. Koty Sylwester, Tom i mr Jinks całą swoją karierę zawdzięczają prześladowaniu mniejszych od siebie. Gang z „Top Cata" próbuje nieuczciwie zarabiać pieniądze, koty z Kociej Ferajny żyją życiem hippiesowskiej komuny na śmietniku. Łebski Harry (oryg. Heathcliff) prowadzi podwójne życie. W dodatku jest notorycznym złodziejem. Najsłynniejszą mysz świata dręczy otyły kot Piotruś. Prawdopodobnie jedyne on jest postacią jednowymiarową, poprowadzoną bez wdzięku uroczego łobuza – jednak nawet nie wiemy, czy jest w ogóle kotem.
Tropem łobuzów w kociej skórze zainteresowała się Julia Płoch, twórczyni komiksu „No!Problem" (Mydło, 2016). Miasto myszy terroryzuje trójka kocurów spod ciemnej gwiazdy. Każdy z nich wygląda jak ucieleśnienie morderczego konkubenta z rubryk kryminalnych. Mają berety z antenkami i obszerne jesionki, manto spuszczają z gracją baseballisty. Zostawiają za sobą ofiary i niedopałki, a sami znikają w śmierdzącym dymie. Obraz mysiego miasta, który zarysowuje nam autorka przywołuje bliskie skojarzenia z Irlandią początku XX wieku, znaną odbiorcy z „Peaky Blinders". Tak naprawdę – nie trzeba przenosić się aż na Wyspy, by wiedzieć, o które rewiry chodzi. Nonsensowna brutalność wraz ze śpiewno-gangsterską gadką niektórym przywoła „Mechaniczną Pomarańczę", jednak większość z was przypomni sobie uliczną codzienność własnego miasta. Ofiarami są przypadkowi mieszkańcy, których łączy jedynie to, że przecięli drogę kociemu gangowi. W złym miejscu, o złym czasie. Kończy się to w ten sam sposób – pytaniem, na które nie ma dobrej odpowiedzi. A później już tylko kałużą krwi. Tym, którzy wciąż mają nadzieję, zdradzę, że sprawiedliwy mściciel znikąd nie nadejdzie.