W tym miejscu można by w zasadzie napisać parę truizmów o rynku komiksowym w Polsce, rzucić kilka komunałów, garść wytartych frazesów zalatujących tanią propagandą rodem z amerykańskich filmów. Można, ale w sumie po co? Tym bardziej, że znalazło się to w jękach do numeru pierwszego.
Musimy się uczciwie przyznać - nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Po pierwsze, nie spodziewaliśmy się tak dobrego przyjęcia pierwszego numeru. Wszystkim, którzy stali się posiadaczami jednego z dwustu egzemplarzy dziękujemy serdecznie - dzięki wam spełniają się nasze marzenia (a miało nie być patetycznie i górnolotnie, ech...) i bla bla bla. Jak na stan, w jakim Kolektyw #1 trafił w ręce czytelnika - przyjęcie, nawet ze strony krytyki, było dosyć ciepłe.
Drugi numer sprawił nam więcej problemów - były dyskusje, wybieranie, wydzieranie się na siebie za spóźnienia, a bele zadżgał Dodgersa (to nie lipa, Łukasz został przebity na wylot) długaśnym mieczem (nie, to jednak lipa). Tym razem „pandą numeru' jest gościnnie występujący FuzzOne, który na co dzień daje się poznać bynajmniej nie jako komiksiarz. Materiał został wstępnie posegregowany, aby uniknąć ponownego, słusznego zresztą, zarzutu, że w „jedynce" był bałagan. Nie wpłynęło to w żaden sposób na różnorodność prezentowanych komiksów, chociaż chyba mniej jest tych humorystycznych.
Możemy więc liczyć, że czytelnicy też uznają, że warto było sięgnąć po kolejny numer. Że poziom nie spada, a wręcz przeciwnie, nawet jeżeli powoli, to jednak idzie w górę. 2e Kolektyw się rozwija A przede wszystkim - rozwija się w dobrym kierunku.
Od waszej oceny zależy, czy spotkamy się na tych łamach po raz trzeci - na wiosnę, na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych 2008 Nauczeni doświadczeniami z pracy nad "dwójką", już teraz zabieramy się do poprawiania wszystkich błędów, których jeszcze nam nie zdążyliście wytknąć. Przed nami dosyć jasno wytyczona trasa - ostatnie miesiące nauczyły nas praktyką.
W takich, nerwowych trochę humorach, pochylamy się nad naszym nowym dzieckiem w połowie lipca, kiedy powstają te słowa. Pochylcie się i wy, w jesienny dzień, kiedy w październikowej szarości trzeba historii, które tylko w warstwie graficznej są czarno-białe.
Spis treści: