WIELKIE DNI U PROGU DOROSŁOŚCI
W czasach swobodnego dostępu do Internetu i możliwości publikowania tam dosłownie wszystkiego, wszelka sieciowa twórczość nie bez przyczyny budzi moje wątpliwości. Owszem, czasem zdarzają się perełki, żeby jednak do nich dotrzeć, trzeba przedostać się przez niezliczone ilości tandety, co najczęściej okazuje się zadaniem ponad siły szukającego. Na szczęście „Giant Days”, choć zaczynał jako webcomics właśnie, to jeden z tych tytułów, które warto polecić każdemu miłośnikowi dobrych, obyczajowych opowieści graficznych.
Spalić za sobą mosty. Zostawić swój dom. Zacząć nowe, dorosłe życie, jako studentka. Susan Ptolemy tak właśnie zrobiła, nie chce myśleć o przeszłości i zamieszkuje w akademiku z dwiema dziewczynami – nieprzygotowaną do życia i nie radzącą sobie z kontaktami międzyludzkimi Daisy Wooton oraz Esther De Groot, przypominającą gotkę studentkę, która ma niezwykły talent do wywoływania dziwnych sytuacji, co sprawiło, że przyjaciółki nazywają ją Królową Dramy. Na uczelni są wprawdzie dopiero trzy tygodnie, ale już zdołały przeżyć prawie wojnę. Pokonały cztery królowe prywatnych szkół, pomogły Esther pozbierać się po bolesnym rozstaniu i zmiażdżyły obleśnego typa, który szargał jej dobre imię. Teraz jednak pojawia się nowy problem i to wcale nie związany z Królową Dramy. Oto bowiem Susan wśród nowych studentów zauważa znajomą twarz. McGraw nie jest jak inni chłopcy, bardziej przypomina mężczyznę niż typowego ucznia, przez co szybko wpada w oko jej przyjaciółkom. Ale Susan łączy z nim przeszłość, o której wolałaby zapomnieć równie mocno, jak nie chciałaby go widzieć na swoje oczy. Co takiego między nimi zaszło? Co jeszcze ukrywa Susan? Dziewczyny zamierzają się tego dowiedzieć!
„Giant Days” to świetna seria. Tak po prostu. Zabawna, emocjonująca, prawdziwa, choć losy bohaterek ukazuje przez pryzmat krzywego zwierciadła humoru, i wciągająca. Lekka i sympatyczna, czyta się naprawdę przyjemnie, a bohaterki szybko zjednują naszą sympatię. John Allison (mimo pisania o nim na okładce jako o kobiecie, Allison to jednak mężczyzna), scenarzysta historii, korzysta z zawsze dobrze sprawdzającego się schematu opowieści o życiowych nieudacznikach (chyba można tak nazwać nasze bohaterki, choć dalekie są od bycia geekami), ale znakomite wykonanie i ciepło bijące od całości gwarantują, że nie jest to powtórka z rozrywki. I chociaż „Giant Days” są spin-offem innego webcomicsu Allisona, „Scary Go Round”, nie martwice się – jest to dzieło absolutnie niezależne i nic nie stracicie nie znając wspomnianego tytułu.
A jak prezentuje się strona graficzna „Dni”? Równie sympatycznie, co treść. Rysunki są proste, cartoonowo-mangowe z disnejowską nutą (ich autorka, Lisa Treiman, pracuje dla Disneya, co widać), ale trafione. Dobrze oddają humorystyczną stronę opowieści, pasują też do obyczajowej jej warstwy, z którą dowcipy są przecież nierozerwalnie złączone, a co więcej bohaterki mają rozbrajającą mimikę. Urok całości jest więc niezaprzeczalny, podobnie zresztą jak jakość (nie przypadkiem „Ginat Days” otrzymało dwie nominacje do nagrody Eisnera i cztery do Harveya). Jeśli zatem szukacie dobrej komiksowej komedii obyczajowej, na pewno będziecie zadowoleni z tego albumu. Polecam.
wkp, 13.09.2017, 13:49