KONIEC PEWNEJ EPOKI HELLBOYA
Na polskim rynku w chwili obecnej dostępnych jest wiele znakomitych serii. „Hellboy" natomiast bez dwóch zdań należy do ich czołówki. Niesamowicie klimatyczny, świetnie napisany, wciągający i rewelacyjnie zilustrowany, od samego początku dostarcza niezapomnianych wrażeń. I nie inaczej jest w przypadku albumu „Hellboy: Zdobywca Czerw / Dziwne miejsca", kończącego pewną epokę przygód bohatera i dopowiadającego wiele do jego historii.
Rok 1939, Austria. Na zamku Hunte naziści przeprowadzają tajny eksperyment, mający na celu wystrzelenie człowieka w kosmos. Nie wszystko idzie, jak powinno, wkraczają bowiem żołnierze pod dowództwem Homara Johnsona, wywiązuje się strzelanina, ale obie strony konfliktu giną w chwili, kiedy wystrzelona rakieta startuje, uszkadzając zamek.
Sześćdziesiąt jeden lat później rząd amerykański odkrywa niepokojący obiekt zbliżający się do Ziemi. Okazuje się być nim nazistowska rakieta, nie spada jednak samoistnie, bo w trakcie lotu zmienia kurs. Hellboy i homunkulus Roger, w towarzystwie funkcjonariuszki tajnej austriackiej policji służącej im za przewodniczkę ruszają do zamku Hunte, o którym krążą mrożące krew w żyłach legendy i opowieści. Niestety, policjantka skrywa równie wiele tajemnic, co owo miejsce, a na Hellboya czeka kolejna ciężka misja. Być może ostatnia dla Biura do Badań Paranormalnych i Obrony, bowiem działania jego pracodawców wywołują w Piekielnym Chłopcu chęć buntu…
Trzeci zbiorczy tom „Hellboya”, w skład którego wchodzą trzy historie („Zdobywca czerw”, „Trzecie życzenie” i „Wyspa”) to tom niezwykły. Jak wspominałem na wstępie, kończy pewien etap zarówno w życiu naszego bohatera, jak i samej serii. Nie zdradzę czego dowiadujemy się z tego albumu, ani tym bardziej które wątki osiągają swój finał, jednak warto zauważy jedno – od teraz drogi głównego bohatera i BBPO się rozchodzą. Piekielny Chłopiec wybiera własną ścieżkę, a losy jego towarzyszy śledzić można w serii „BBPO”.
Do tego od kolejnego tomu za szatę graficzną zaczną być odpowiedzialni inni artyści. Mieli co prawda przejąć ster już teraz, jednak Mignola w ostateczności sam stworzył całość. I wyszło mu, jak zwykle, rewelacyjnie. Fabuła poszczególnych opowieści jest ciekawa. Mamy tu skrzyżowanie „Z archiwum X” z legendami i folklorem z różnych stron świata, teoriami spiskowymi, nazistowskimi tajnymi eksperymentami, horrorem, historią przygodową i superhero, podlane sporą dawką humoru. Zagadki są interesujące, klimat fascynujący, a bohaterowie złożeni i znakomicie ukazani.
Ale i tak wszystko to przyćmiewa absolutnie zachwycająca szata graficzna. Ilustracje Mignoli są proste, nikt temu nie zaprzeczy, jednak ich mrok, genialnie oddane elementy grozy, niepowtarzalny charakter i kolor, który uzupełnia całość tak idealnie, jak rzadko się to zdarza, budują taki klimat, że nie sposób się nim nie zachwycać. Czy prace artysty straszą? Nie, ale nie znam komiksowego horroru (poza „Domu” Katsuhiro Ōtomo), który by to potrafił. Ale „Hellboy” umie zaniepokoić, a przede wszystkim urzeka. W każdym tomie są takie kadry i plansze, przy których czytelnik zatrzymuje się na dłużej – a potem nieraz do nich wraca. Jak tu nie docenić czegoś takiego?
A wszystko to – i treść, i ilustracje – znakomicie ze sobą współgrają, tworząc niezapomnianą całość. Fanom „Hellboya” niniejszego albumu polecać nie muszę, ale każdy, kto chciałby przeczytać dobry, niebanalny i niezwykle nastrojowy komiks, powinien koniecznie poznać tę serię. Warto, jak mało którą.
wkp, 21.05.2018, 07:03