WALKA I GADANIE
Chociaż okładka 17 tomu „My Hero Academia” nie jest najlepszą ze zdobiących dotychczasowe części, środek to już zupełnie inna bajka. Seria od samego początku trzymała wysoki poziom, ale rysunki i dynamika walk w tej części należą do najlepszych. A że i fabuła jest po prostu znakomita, na fanów czeka iście rewelacyjna zabawa.
Jeśli chodzi o fabułę, wszystko właściwie ogranicza się tu do walki. Ale za to jakiej! Starcie młodych bohaterów z gangiem trwa. Problem jest taki, że ten połączył siły z Bractwem Złoczyńców. Jednocześnie Lemillion stara się ocalić Eri, a bitwa staje się coraz bardziej szalona i niebezpieczna…
Im więcej tomów „My Hero Academia” mam za sobą, tym bardziej chce mi się porównywać tę serię do klasycznych przygód X-Menów. Okej, może nie tak stricte klasycznych tylko bardziej tych z lat 80. i 90. XX wieku, ale czy tu duża różnica? I nie chodzi mi tu wcale o to, że w obu przypadkach mamy coś na kształt szkoły superbohterów, tylko o… dialogi. W komiksach superbohterskich od zawsze było sporo gadania, Spider-Man zresztą na dodatek ciągle rzucał żartami i komentował wydarzenia nawet w trakcie walk, ale w żadnej serii nie było tyle rozmów w trakcie pojedynków, co w „X-Men”. Telepatyczna komunikacja, wyjaśnianie sobie samemu wszystkiego, co się działo, rozmowy na głos… Długo można by wymieniać. I podobnie rzecz ma się z „My Hero Academią”. Rzadko w shounenach zdarza się by w trakcie dynamicznych walk było tyle dialogów i przemyśleń, a tu proszę.
Czy to nudzi? Nie, wręcz przeciwnie, a co ważne znacząco wydłuża lekturę, a co za tym idzie, przyjemność płynącą z czytania. A przyjemności tej nie brakuje. Dlaczego? Bo to bardzo lekka, wbrew pozorom szybka w odbiorze i przede wszystkim wciągająca seria. Nie przełamuje shounenowych schematów, co do tego nie powinniście mieć złudzeń, ale czy ktoś naprawdę chce ich przełamywania, skoro sięga po dzieła tego gatunku? Właśnie. Liczy się jak najlepsze ich wykorzystywanie, a „My Hero Academia” to opowieść, gdzie rzeczywistości wykorzystano je jak najlepiej się dało. Autor zachowuje wszystko to, czego od takich mang wymagamy, wyciska z tego to, co najlepsze i miksuje w całkiem logiczną całość, sporo czerpiącą także z amerykańskich komiksów superbohaterskich.
I tak oto rodzi się naprawdę smakowita i porywająca mieszanka. Rewelacyjnie przy tym narysowana, dzięki czemu wpada w oko, serwując odpowiednią dawkę lekkiej cartoonowości i realizmu. To wciąż seria przede wszystkim przeznaczona dla młodzieży – a dokładniej nastoletnich chłopców – jednak każdy, kto wychował się na podobnych historiach będzie bawił się lepiej, niż znakomicie, niezależnie od wieku.
|
autor recenzji:
wkp
12.02.2020, 06:44 |