STONE WORLD
Kolejny tomik „Dr. Stone” trafił na nasz rynek, a wraz z nim kolejna porcja shounenowej rozrywki dostała się w ręce spragnionych jej czytelników. I chyba żaden z nich nie wyjdzie z tego spotkania zawiedziony, bo seria ta to kawał niezłej opowieści o znakomitej szacie graficznej. Czyta się to lekko, szybko i z dużą przyjemnością i tyle akurat w przypadku shounena wystarczy, by wszyscy miłośnicy gatunku byli zadowoleni.
Ludzie zmienili się w kamień. Minęły tysiące lat. Świat się zmienił. W takiej rzeczywistości przyszło żyć naszym zbudzonym z kamiennego snu bohaterom, którzy teraz wikłają się w… naukowy pojedynek. To jednak dopiero początek, bo trzeba będzie połączyć siły, by znaleźć lek dla siostry Kohaku. A przecież na tym nie koniec!
Wiecie, jak to jest z shounenami. Dużo się o nich mówi, bo to najpopularniejszy gatunek mangi i anime na świecie, jednak rzadko mówi się, jak fabularnie są naciągane. Weźmy „Dragon Balla” i małego chłopca obdarzonego wielką siłą, który rusza z obcą mu nastolatką poszukującą samotnie smoczych kul w świecie, gdzie biegają dinozaury, bandyci, złodzieje i wszelkiej maści dziwne tałatajstwo. Albo „Naruto” – nastolatkowie uczą się na wojowników, często przy tym ginąc i zabijając. Albo… I tu można by tak długo jeszcze. „Dr. Stone” nie jest wyjątkiem, bo zarówno siła Taiju, jak i mądrość Senku większą logiką się nie charakteryzują, ale – nie oszukujmy się – kogo to tak naprawdę obchodzi. Liczy się dobra zabawa i dokładnie to czeka tu na nas.
Poza tym mamy tu jeszcze wszystko to, czego od podobnych opowieści się wymaga, ale o tym nawet nie muszę wspominać, jeśli znacie gatunek. Silni faceci, piękne dziewczyny, akcja, nuta erotyki, choć oczywiście bardzo łagodnej, walki, akcja… Różni się jedynie świat, bo mamy tu postapokaliptyczną rzeczywistość, w której nastąpił regres cywilizacyjny. Ponieważ bohaterowie władają tu wiedzą typową dla naszych czasów, przypomina mi to nieco serial „Tajemnica Sagali”, gdzie współczesną wiedzę nastoletni bohaterowie wykorzystywali w przeszłości. Tak czy inaczej jednak jest to po prostu ciekawe, wciągające i chociaż jeszcze chyba scenarzysta nie wykorzystał potencjału opowieści, absolutnie warte poznania.
Dużo znaczą w tym wszystkim sam ilustracje. Autor zbiorku „Hotel”, Boichi, operując stylem nieco podobnym do Yoshitoki Oimy, w rewelacyjnym stylu oddaje zarówno seksowne kształty dziewczyn, nienaturalne umięśnienie mężczyzn, dynamikę walk i wybuchy, jak i pełen dzikich zwierząt i zieleni świat. Świat, który może i nie ewoluował (czy raczej deewoluował) tak bardzo, jak powinien przez czas, jaki minął w mandze od skamienienia ludzi, niemniej nadal wypadający ciekawie. Nic więcej chyba dodawać nie trzeba. Lubice shouneny? To seria dla Was i tyle.
|
autor recenzji:
wkp
15.04.2020, 07:09 |