TEN TWARDZIEL LEMIRE
Może trudno w to uwierzyć, ale przed dekadą Jeff Lemire był nad Wisłą mało znanym twórcą, a w wyszukiwarkach przy jego nazwisku wyskakiwał tylko jeden tytuł – „Opowieści z hrabstwa Essex”. Dziś to zmieniło się diametralnie. Ale nie każdy komiks z jego nazwiskiem na okładce pozostaje zjawiskiem godnym odnotowania.
Tak naprawdę mamy do czynienia z kilkoma Jeffami Lemire. Pierwszym, który pisze i rysuje dla tych, których urzekł „Opowieściami…” właśnie. I drugim, który wszedł na dobre w świat superbohaterów, pisząc scenariusze do serii „Staruszek Logan”, „Hawkeye” czy „X-Men”. Jest jeszcze trzeci, lawirujący między nimi, tworzący świat o nazwie „Czarny Młot”, gdzie superbohaterowie miksują się ze światem realnym. I czwarty, piszący o świecie „po”, spod ręki którego wyszły serie „Łasuch” czy „Descender”. „Twardziel” to komiks pierwszego Jeffa Lemire. Tego od „Opowieści z hrabstwa Essex” czy „Podwodnego spawacza”. Tego najbardziej ludzkiego, po którego dokonania sięgam w ciemno.
Tytułowy „Twardziel” to koleś, który ma za sobą karierę hokejową. Dziś czas spędza w barze, często gubiąc sens. Ale ma też szacunek wśród mieszkańców mieściny gdzieś na północy Kanady. Mieściny składającej się z paru ulic, baru i hali hokejowej. Typowej prowincji, gdzie nie ma prawa wydarzyć się nic istotniejszego niż bójki podpitych kolesi… A jeśli nawet. Przecież wszyscy się tu znają. Nikt więc nie wniesie oskarżeń, nikt nie będzie starał się o ukaranie delikwenta. Jutro delikwentem może być przecież on sam. Ofiarą ktoś słabszy… Punkt bycia „twardzielem” zależy od punktu „siedzenia”. „Twardzielem” w komiksie Jeffa Lemire zostaje Derek. Przypadkowy koleś z zapadłej dziury, do którego pewnego dnia przyjeżdża siostra. Sęk jednak w tym, że Beth umoczona jest w dragi, ale też spodziewa się dziecka. A jej tropem podąża już ojciec jej dziecka…
Mamy więc obyczajówkę pełną gębą. Rodzeństwo, które ma za sobą chwile zwątpienia. Ale i rodzeństwo, które jest w stanie sobie wzajemnie pomóc na życiowym zakręcie, na jakim właśnie się znalazło. Lemire nie zagłębia się w dawne dzieje. Pokazuje to, co dzieje się „tu” i „teraz”. Pokazuje to, jak może sobie pomóc w tej popieprzonej sytuacji rodzeństwo rzucone na próbę. Próbę bycia odpowiedzialnym za bliską sobie osobę. Pokazuje życiowych outsiderów, którzy podnoszą się z doła, stają na nogi i zaczynają życie na nowo.
„Twardziel” jest minimalistycznym dziełem graficznym. Został tak naprawdę przez Jeffa Lemire jedynie naszkicowany. Jego ołówek pokrył tusz i delikatny kolor. Dzięki temu emocje z fabuły komiksu pozostają żywymi. Nie uciekają pod warstwę wyszukanych grafik i przesadzonych kolorów. Dzięki temu, że nie ma tu nałożonej na kreskę działalności inkera i kolorysty, emocje o których Lemire pisze są świetnie wyczuwane. Dodatkowo potęguje je zimna kolorystyka plansz.
Album ukazuje się nakładem wydawnictwa Mucha Comics. Twardookładkowe, grube tomiszcze zostało solidnie przygotowane. Druk na offsecie pozwala docenić kunszt graficzny. I klimat historii, w który dobrym wprowadzeniem jest okładka. A im dalej w las, tym tylko lepiej. Nie powiem, uwielbiam tak nieamerykańskie komiksy zza oceanu...
Andrzej „Mamoń” Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
15.05.2020, 20:26 |