autor recenzji:
wkp
24.06.2020, 07:07 |
Z SYRII DO FRANCJI. ETAP DRUGI
Wydawać by się mogło, że pisząc o drugim tomie „Odysei Hakima” można było właściwie skopiować recenzję tomu pierwszego. Gdzieniegdzie wypadałoby tylko pozmieniać nazwy miejscowości i państw. Nic bardziej mylnego.
Dlatego przywołam tylko mój opis Hakima: Tytułowy „Odys” to postać z krwi i kości. Jest Syryjczykiem, który od 2015 roku mieszka w Aux-En-Provence. W komiksie - ze względów bezpieczeństwa - występuje pod przybranym imieniem Hakim. Dzieje są jednak jak najbardziej autentyczne. No, chyba że w trakcie opowieści dokonuje on autocenzury bądź coś przeinacza, by zmylić przeciwnika. Tego jednak nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Ani my, ani Fabien Toulme [autor komiksu - AMK], który zamienia się w słuchacza, by później spisać co usłyszy i przełożyć to na komiksowe plansze.
I kraju, z którego ucieka: Syria to jedno z tych państw, które próbowało – na fali arabskiej wiosny – zmienić kraj. Pozbyć się swojego przywódcy Baszara Al-Asada. Dyktatora, który uzyskał władzę w 2000 roku. Kryzys wywołany konfliktem w jaki rozwinęły się próby rewolucji z 2011 roku trwa do dziś. Uchodźcy z Syrii wciąż próbują więc znaleźć nowe, lepsze miejsce do życia, „pukając” do drzwi Europy. Ta jednak – ze swoimi wewnętrznymi tarciami i problemami - krzywo patrzy na przybyszów z Bliskiego Wschodu.
W pierwszym tomie widzieliśmy jak Hakim wydostaje się z Syrii i dociera do Turcji. Istambuł nie okazał się jednak być tym wymarzonym miejscem dla niego, jego żony Najmeh, nowonarodzonego synka o imieniu Hadi i teściów. Dalszy szlak zaczyna przecierać właśnie teść Hakima. Z fałszywym paszportem przedostaje się do Francji. Również Francja ma być miejscem docelowym rodziny Hakima. Ale w tomie drugim podróż jest epizodem. Ważnym, ale epizodem. O nim za chwilę. Wcześniej widzimy Hakima imającego się najróżniejszych zadań – od sprzedaży wody, do rozkładania betonu i jeżdżenia na taksówce – by tylko utrzymać bliskich. Tych, z którymi jest w Istambule. A przecież druga część rodziny została w Syrii! Mamy więc etap pośredni. Mamy Hakima stojącego nieco w rozkroku. Z Bliskiego Wschodu wyszedł już jedną nogą, ale w Europie drugą jeszcze nie stanął…
Mamy też liczne absurdy, z jakimi muszą zmierzyć się uchodźcy. Ojciec Najmeh może do Francji ściągnąć córkę i żonę, ale zięcia i wnuka już nie! Hakim – sam z synem – czuje się w Stambule niczym rozbitek na bezludnej wyspie. Czekający tak naprawdę nie wiadomo na co. Termin wydania zgody na ich przyjazd do Francji wciąż przesuwał się. W Istambule widzimy warunki, w jakich gnieżdżą się przybysze z Syrii. Kilka osób w jednym, mały mieszkaniu sprawia, że często mówią: „Jesteśmy jak martwi”.
Ukazany w drugim tomie „Odysei…” etap podróży pod względem kilometrażu nie należy do zbyt długich, To raptem przeprawa z Turcji do Grecji. Ale jakże poruszający to etap, pełen jednocześnie porażających chwil. Jak ta, kiedy uchodźcy w łodzi z zepsutym silnikiem dryfują po morzu między tymi dwoma państwami. W radiach, telewizjach, internetach zazwyczaj przeprawę znamy z relacji prezentowanych z perspektywy państw, które nie chcą przyjąć uchodźców. Jako tych, którzy stanowią zagrożenie, chcących narzucać chrześcijańskiej Europie obcą kulturę (w takim właśnie przekazie lubuje się i nasza „patriotyczna” część sceny politycznej). W komiksie Fabiena Toulme z kolei mamy relację z pierwszej ręki. Relację osoby, która przeszła wodną drogę. Wstrząsające! Całość - na razie - kończy się happy endem.
Trzeci tom ma pokazać drogę przez Europę. Zaczyna się w Atenach, skąd Hakim z synem wyrusza do Macedonii. Zakończy w Aux-En-Provence. Przed nami – i bohaterami komiksu – jeszcze więc wciąż kawał drogi do pokonania.
Andrzej "Mamoń" Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
20.06.2020, 11:31 |