autor recenzji:
Mamoń
02.10.2020, 23:14 |
KACZKI DOSKONAŁE
Po wydaniu ośmiu tomów z najlepszych lat twórczości Carla Barksa, Egmont na życzenie fanów postanowił wypuścić na rynek album z wcześniejszymi przygodami naszych bohaterów. I nikt nie zaprzeczy, że są lepsze tomy, niż „Tajemnica starego zamczyska”, ale na pewno nie ma tomu ważniejszego. Jeśli więc mielibyście w życiu poznać tylko jedną część tego cyklu, bezwzględnie powinien nim być ten właśnie komiks.
Zanim jednak wyjaśnię dokładnie co jest takiego niezwykłego w „Starym zamczysku”, kilka słów o fabule tego tomu. Chociaż właściwie trudno tu mówić o jednej konkretnej treści, bo jak zawsze mamy tu kilkanaście różnych krótkich opowieści.
Tytułowa, traktująca o duchu w szkockim zamku należącym do rodu Sknerusa, to jedna z najsłynniejszych i najlepszych historii nie tylko Barksa, ale i całego disnejowskiego uniwersum. Poza tym mamy tu historię o tym, jak Donald postanowił zapolować na motyle, potem Donald i Goguś pewnej strasznie mroźnej zimy zaczną realizować zakład, który przyjęli, a w końcu pewien profesor zacznie uczyć Donalda, jak wychowywać siostrzeńców. To oczywiście nie koniec, bo nasz pechowy kaczor zanurzy się w świat muzyki, zostanie stróżem nocnym w porcie, uwikła się w golfowe rozgrywki, nadejdą Święta, zostanie wysłany na Księżyc i wiele, wiele więcej…
Co jest w tym tomie takiego ważnego? Czemu wyróżnia się on na tle innych z kolekcji? Przecież nie jest ani pierwszym, nie zbiera debiutanckich komiksów, najlepszym też nie jest, bo szczytowe osiągnięcia Barksa zebrano w innych albumach, wydanych już na polskim rynku. Czyżby więc wyjątkowe było to, że zadziwiająco tu mało Sknerusa, czołowego bohatera wykreowanego przez autora? Bynajmniej.
Istotą „Tajemnicy starego zamczyska” jest to, że znajdziecie w niej zarówno komiks „Wielka niedźwiedzica” z 1947 roku, w którym Sknerus zadebiutował, jak i wszystkie najważniejsze historie z początków przygód tej postaci. Historie, które budowały mitologię Sknerusa, a potem posłużyły Donowi Rosie, jako inspiracja do stworzenia genialnego dzieła, jakim były „Życie i czasy Sknerusa McKwacza” (które już niedługo zostanie wznowione w dwóch tomach kolekcji „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”) i nie tylko one zresztą.
Wszystko więc, co dotyczy najbogatszej kaczki świata, swój początek bierze właśnie w tym tomie. Tomie wprost rewelacyjnym, pełnym ponadczasowych opowieści z morałem, często – co Barksowi trzeba oddać – nieoczywistym i satyrycznym, świetnie napisanych, zabawnych, wciągających i niepozwalających się nudzić czytelnikom w każdym wieku. Do tego dochodzą znakomite ilustracje i doskonałe wydanie. W skrócie: komiks, który znać trzeba i wypada. Wielkie dzieło, które pokazuje, że komiksy dla najmłodszych w owym okresie były dojrzalsze, niż jakże popularne wtedy, acz infantylne superhero i znakomicie wykonane, i absolutne musisz-to-mieć dla fanów disnejowskich kaczek.
autor recenzji:
wkp
22.09.2020, 12:53 |