DEPRESJA BILALA. POCZĄTEK
Enki Bilal nie tworzy prostych historii. „Potwór” - album, po który dziś sięgam - jest rozrachunkiem z demonami siedzącymi w głowach trójki z Sarajewa. Dorosłych już dzieciaków, które – tuż po urodzeniu - w 1993 roku spotkały się na szpitalnej sali ogarniętego przemocą miasta. A dziś ich ścieżki znów się krzyżują.
W porównaniu z „Trylogią Nikopola” tetralogia „Potwór” (składa się z rozdziałów: „Sen potwora”, „32 grudnia”, „Spotkanie w Paryżu” oraz „Czwórka?”) to komiks mocno dołujący. Sprawia to już nowa technika rysowania i kolorowanie na jakie zdecydował się Bilal. Postawił na pastele, znacznie też ochłodził kolorystykę. Paletę zredukował do szarości i błękitów przełamywanych odcieniami czerwieni (jeden z nich to barwa „krew marki Sarajewo 1993”). Ta czerwień przyjmuje postać włosów, krwi, czy np. nakrycia gdzieś na kanapie. Kierunek graficzny, w jakim poszedł, jego nowy styl nazywam sobie „bilalową depresją”. Na dobre rozwinął go w kolejnych albumach i stosuje do dziś – weźmy jego tomy „Animal’z”, „Julia&Roem”, „Kolor powietrza” czy „Bug”.
Ale ta „depresja” nie dziwi. Punktem wyjścia do tetralogii „Potwór” przecież jest wojna w byłej Jugosławii (sam Bilal pochodzi z Belgradu). Bohaterowie – Nike Hatzfeld, Leyla Mirkovic-Zohary i Amir Fazlagic – to sieroty z Sarajewa. Pozostałe przy życiu ofiary wojny. Wojny, która mimo upływu czasu ciągle siedzi w ich głowach. Ale też w głowie samego Bilala, skoro potrzebuje komiksowego oczyszczenia, w którym rozprawi się demonami, jakie dręczyły jego rozpadającą się Jugosławię. Sarajewo nie jest wyborem przypadkowym. Spośród byłych republik jugosłowiańskich to właśnie Bośnia i Herceowina najbardziej doświadczyła barbarzyństwa ludobójstwa. Ludobójstwa dokonywanego przez Serbów, Chorwatów, Muzułmanów… To właśnie tu ofiary stawały się oprawcami i na odwrót. I przynajmniej pobieżna znajomość konfliktów etnicznych z Bośni i Hercegowiny pomoże zrozumieć emocje, jakie szarpały Bilalem i jakie szarpią bohaterami „Potwora”.
Tytułowy potwór to kreacja. To dyktator, szaleniec, artysta. W każdym szaleńcu jest coś i z dyktatora, i z artysty. Sutpo Rawhole alias Optus Warhole. War Hole… Wojna pozostawia dziury. W głowach trójki z Sarajewa symblicznych dziur po kulach jest pełno. Jedyne co nie szwankuje to wspomnienia (część scenariusza jest zbitką wspomnień zestawioną z dziejącą się trzy dekady później fabułą) i emocje. Tylko one są prawdziwe w świecie, gdzie kreacja wciąż jest na pierwszym miejscu. Gdzie na porządku dziennym są eksperymenty z dublerami, a muchy – podobnie jak w sarajewskim szpitalu – zwiastują śmierć.
Konflikt na tle etnicznym i religijnym, z jakim mieliśmy do czynienia w Bośni i Hercegowinie – a później też w Kosowie – Bilal wynosi na globalną przestrzeń. „Kreuje" Radykalny Ruch Monoteistyczny, „organizuje” radykalne bojówki, zamachy oraz zagładę kultury, nauki i pamięci. Wyciąga demony przeszłości – w postaci dawnych zabijaków, którzy dziś rządzą jako mafioso pod przykrywką np. branży sportowej.
Bilal przerysowuje dosłownie wszystko. Zabijanie podnosi do rangi sztuki. Sztuka staje się szaleństwem. Wariaci znów dochodzą do głosu, chcąc decydować o losach świata pogrążonego w chaosie. Świata, który pędzi ku katastrofie ekologicznej. Świata, nad którym unosi się obłok moru. Przerysowuje Nowy Jork, Paryż, Moskwę, Sarajewo, Belgrad czy pustynne tereny Arabii Saudyjskiej. Miesza znaną nam, charakterystyczną dla tych miejsc zabudowę z latającymi samochodami oraz kosmicznymi wyprawami. Krajobrazy niczym z „Piątego elementu” łączą się z postaciami - szczególnie, gdy ruszamy na rosyjski daleki wschód - przypominającymi bohaterów z „Mad Maxa”.
Nie przerysowuje tylko głównej trójki bohaterów. Prawdziwy do końca jest więc Nike Hatzfeld, który swe imię zawdzięcza butom, jakie miał wojownik, przy którym go znaleziono zaś nazwisko dziennikarzowi, który go odnalazł. Leyla Markovic-Zohary – astrofizyczka wychowywana przez miłośnika kosmosu. Amor Fazlagic – syn zabójcy ojca Nike’a… Postaci, które naprawdę mogłyby trafić w jednym czasie do sarajewskiego szpitala są bohaterami, którzy czują, żyją i potrzebują duchowej odnowy. Odnowy, która daje nadzieję. No i są bohaterami, za którymi swe lęki kryje też i Bilal.
W swych kolejnych komiksach autor pójdzie jeszcze dalej w ekologiczne przesłania, w rozrachunki z naszą planetą. Nie byłoby ich jednak, gdyby wcześniej nie uporządkował głowy „Potworem”. I nie oczyścił jej – wzorem bohaterów - z demonów przeszłości. Pod przykrywką świata przyszłości.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
23.11.2020, 22:44 |