ORWELL NA NOWO
Ten album przeszedł - niestety - jakoś bez większego echa. Pora nadrobić niedopatrzenie. „Zamek Zwierzęcy” to komiksowa wariacja na temat orwelloweskiego „Folwarku Zwierzęcego”.
Xavier Dorison napisał swoją wersję wydanego w 1945 roku „Folwarku Zwierzęcego”. Albo inaczej – pokazał alternatywny folwark, pod postacią zamku, z nowymi bohaterami i nowymi sytuacjami. „Zamkiem…” trzęsie ukryty pod maską byka prezydent Silvio wspierany przez wierne, milicyjne psy. Rozstawia po kątach, ustala własne zasady funkcjonowania zwierzęcego świata, buduje hierarchię. Rewolucję wszcząć mają wychowująca swe kocięta miss B. oraz „zapracowany” nocami królik Cesar. Inspiracją do zrywu staje się wiekowy szczur, który pojawia się w zamku ze swym obnośnym teatrzykiem. Zaczyna mówić o wolności i daje zwierzakom nową broń walce z ciemiężycielem. Tą bronią jest śmiech. Śmiech, którym pokazać można absurd rządzących. I doprowadzić ich do frustracji.
Tekst można by było zacząć też tak. Dorison. dopisał do „Folwarku Zwierzęcego” ciąg dalszy, swoisty suplement, pokazując pod postaciami zwierząt to, co dzieje się nie w połowie wieku XX, ale w pierwszych dekadach wieku XXI. Zresztą nie trzeba daleko szukać. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się nad Wisłą. Za naszą wschodnią granicą (z domu mam do niej raptem jakieś 50 kilometrów) też dzieje się istny zwierzęcy folwark rządzony przez dyrektora kołchozu mianującego się prezydentem. I właśnie w trakcie lektury „Zamku Zwierzęcego” skojarzenia z Białorusią i Białorusinami walczącymi o swoje prawa, o swoją wolność, nasuwały mi się wielokrotnie. Białorusinami, którzy też ośmieszają reżim, od miesięcy wychodząc na ulice Mińska i innych miast. Tak, Dorison dopisał suplement, pokazując, że „Folwark Zwierzęcy” w naszych realiach ciągle ma się dobrze. Niestety.
Nie byłoby „Zamku…” bez Felixa Delepa. Oczywiście, zwierzęce maski są powtarzanym wielokrotnie w komiksowie zabiegiem – że przypomnę kryminalny cykl „Blacksad” czy awanturniczą serię „Podniebny Harry”. Czytelnik, który miał z nimi styczność ma też już poniekąd utarte spojrzenie na bohaterów-zwierzęta. Ale Delep wykreował kolejne, udane postacie. Niewinna kotka, sprytny szczur i zawadiacki królik to jedna strona medalu. Druga – byk i jego psy. Między nimi zaś mamy całą plejadę wyrazistych - choć przygaszonych - czworonożnych oraz skrzydlatych zwierzaków.
I choć „Zamek zwierzęcy” momentami może wydać się jest nieco infantylny (Pokonać śmiechem? Czy to na pewno możliwe?), to jako całość jest zaskoczeniem In plus we frankofońskiej ofercie przygotowanej przez polskich wydawców. Album „Miss Bengalore” jest dobrym otwarciem zaplanowanego na cztery tomy cyklu. Teraz pozostaje tylko czekać na pozostałe trzy tomy. „Zimowe margerytki”, Noc sprawiedliwych” i „Królewska krew” zostały już zapowiedziane na tylnej okładce. Pytaniem pozostaje – kiedy ujrzą światło dzienne?
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
27.12.2020, 14:40 |