Komiks przedstawia na pozór błahe sytuacje, obnażając przy tym ważne problemy społeczne i krytykują autorytarne zapędy władzy. Choć komiks ma już swoje lata, to nieustannie nie tylko cieszy się popularnością. Wszystko przez to, iż ilustrowane zjawiska są nadal aktualne. I tu udziela się pesymizm Mafaldy – tyle lat minęło, a nic się nie zmienia na lepsze. Bo “Mafalda” skłania do refleksji nie tylko nad Argentyną lat 60. i 70. XX wieku, lecz także nad naszą współczesnością.
Jednak Quino, jej twórca, nigdy nie zapomniała, że dziewczynka to tylko sześciolatka. Tak jak po dziecku w tym wieku, tak i po Mafaldzie nigdy nie możemy być pewni czego się spodziewać. Jednym razem obserwujemy pierwsze próby raczkowania jej małego braciszka, by zaraz potem dostać wykład o widmie inflacji. To dziecko, które martwi się wojnami, głodem na świecie, rasizmem i skorumpowaniem polityków. Przy czym jej uwaga może być równie mocno skupiona na zabawie w kowbojów, słuchaniu muzyki Beatlesów czy ucieczce przed niejadalną jej zdaniem zupą.
|
autor recenzji:
MonimePL
28.07.2022, 14:02 |
MAFALDA – KONIEC
Wydawnictwo Nasza Księgarnia rzadko wydaje jakieś komiksy, a jeśli już się na coś porywa, to jest to absolutnie zachwycająca klasyka, obok której nie da się przejść obojętnie. Najlepszym przykładem na to są „Fistaszki”, jedna z najlepszych opowieści graficznych w dziejach, którą dostajemy z regularnością dwóch tomów rocznie. Drugim jest „Mafalda” – zebrany w dwóch tomach komplet pasków komiksowych z przygodami tej bohaterki. Pasków, które absolutnie urzekają i poruszają i chociaż nie są tak znane, jak podobne im publikacje, wcale nie są mniej warte poznania od nich.
Mafalda ma sześć lat i dużo myśli. Myśli nad sprawami dziecięcymi, myśli nad złożonymi, dojrzałymi kwestiami. Obserwuje i komentuje świat, dużo pyta… i nie lubi zupy. Potrafi za to każdego wprowadzić w zakłopotanie, pytając o politykę czy świat i serwując swoje feministyczne komentarze. Gotowi poznać jej codzienność i spędzić z nią trochę czasu?
Kiedy wydawnictwo Nasza Księgarnia planowało wydanie tego tomu na 30 września 2020 roku, nie mogło wiedzieć, że tak niefortunnie wybierze datę. Tak się jednak złożyło, że gdy na księgarskie półki w Polsce trafił drugi i ostatni z tomów zbierających paski „Mafaldy”, z tego świata odszedł jej twórca, Quino, (a dokładniej Joaquín Salvador Lavado Tejón). Premiera ostatniej części jego opus magnum w symboliczny sposób, choć nieświadomie, podkreśliła ten smutny fakt.
Abstrahując jednak od tego wszystkiego, przyjrzyjmy się w końcu samemu komiksowi. Chociaż argentyńskie opowieści graficzne nie są słynne, „Mafalda” zyskała trochę rozgłosu i przyniosła autorowi sławę. Swojego czasu zagościła nawet na polskim rynku, w roku 1985 w cyklu „Literatura na Świecie dla dzieci i młodzieży”, choć wówczas dostaliśmy ją w formie przerysowanej. Oryginał pojawił się dopiero w tym roku i…
Początek pierwszego tomu nie zwalał z nóg. Na czytelników czekały bardziej ponure i poważne paski komiksowe, niż humorystyczno-satyryczne twory. Jednak wraz z rozwojem losów naszej bohaterki rzecz zaczęła stawać się bardziej cela, bardziej zabawna, bardziej uniwersalna. Bo Quinto co prawda najbardziej celował w komentowanie bliskiej jemu, nam za to nieco bardziej odległej rzeczywistości, ale z czasem zmienił to i drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego. To kwintesencja tego, jaka powinna być ta opowieść. Jest tu w punkt trafiona satyra, jest humor, są ponure przemyślenia, a wszystko to z prostotą, ale talentem zilustrowane i pięknie wydane.
Kto ceni dobre, ponadczasowe komiksy i paski gazetowe, koniecznie powinien po „Mafaldę” sięgnąć. To tylko dwa tomy (choć łącznie to mniej więcej siedemset stron komiksu), ale ile dostarczają rozrywki, przemyśleć i satysfakcji. Jeśli lubicie „Fistaszki”, „Garfielda” i im podobne tytuły, seria Quinto to coś dla was.
|
autor recenzji:
wkp
17.10.2020, 07:20 |