ODKRYWAJ EMOCJE ZE SMERFAMI
Najnowsza smerfna propozycja od Egmontu to połączenie komiksu i książeczki edukacyjnej. Połączenie sympatyczne i warte polecenia najmłodszym fanom małych, niebieskich skrzatów, bo stworzone przez jednego z kontynuatorów spuścizny Peyo, Thierry’ego Culliforda. I chociaż opowieści tej bliżej poziomem do komiksów z cyklu „Smerfy i wioska dziewczyn”, niż kultowej klasyki, mali miłośnicy Smerfów będą zadowoleni.
Każdy Smerf jest inny, każdy w czymś innym dobry, nawet jeśli czasem – spójrzcie tylko na Marudę – w narzekaniu. Strachuś natomiast najlepszy jest… w baniu się. Co prawda każdy ze Smerfów ma powody do obaw, chociaż w wiosce żyje im się dobrze, bo w końcu ciągle poluje na nich zły czarnoksiężnik Gargamel, ale ten jeden niebieski skrzat boi się bardziej, niż inni. I to do tego stopnia, że nocą nie jest w stanie zasnąć, bo tak przeraża go ciemność. Gdyby tak jeszcze bał się w ciszy, ale nie, on krzyczy, czym potrafi obudzić całą wioskę. Dlatego też inne Smerfy postanawiają mu pomóc. Pomysłów mają na to wiele, ale czy te mają szansę zadziałać?
„Smerfy i świat emocji” to seria, która ma pomóc czytelnikowi zapoznać się z różnymi emocjami, uczuciami i tym podobnymi sprawami. Nie robi tego w tak genialny sposób, jak wyśmienity film studia Pixar, „W głowie się nie mieści”, ale też i nie zawodzą zarówno na polu edukacyjnym, jak i rozrywkowym. Owszem, nie są publikacją tak uniwersalną, jak klasyczne „Smerfy” Peyo, ale jako rzecz dla dzieci, sprawdza się dobrze.
Większość stron książeczki zajmuje komiks napisany przez Falazara i Culliforda, a zilustrowany przez Dalenę. Fabularnie rzecz jest typową lekką i zabawną opowiastką z morałem, podaną w prostszy sposób niż standardowe komiksy z serii, sympatyczną i całkiem przyjemną. Akcja jest szybka, nie ma tu zbyt wiele tekstu, a ten się pojawiający, wydrukowano większą czcionką, by dziecko mogło samem zanurzyć się w lekturę. Tomik wieńczy część tekstowa (ale również ilustrowana) poświęcona strachowi, z której dowiadujemy się czym jest strach, po co nam on i jak sobie z nim radzić. A całość zamyka kilka słów od psychologa.
Jak więc widać, mamy tu połączenie przyjemnego z pożytecznym, a dodatkowo całość została przyjemnie zilustrowana. Owszem, grafiki są mniej złożone, niż w dziełach Peyo, więcej w nich rozbudowanego i barwnego koloru, przykuwającego wzrok czytelników, a także mniejsze jest zagęszczenie kadrów, ale nadal wszystko to ma swój charakter i urok. Rzecz wydrukowana jest też w mniejszym formacie, podkreślającym jej dziecięcy charakter, ale to już uwaga na marginesie, bo nijak nie wpływa to na odbiór całości.
Reasumując, warto tę publikację podarować dzieciom. Dorośli nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie, ale gdy będą czytać komiks pociechom, w niejednym odżyje sentyment. A najmłodsi będą dobrze się bawić i czegoś przy okazji nauczą.
|
autor recenzji:
wkp
01.04.2021, 07:15 |