LUDZIE I POTWORY
Nowy początek to w fantastyce – niezależnie czy książkowej, czy filmowej, czy komiksowej - temat poruszany bardzo często. Czy kolejni autorzy są w stanie wnieść do niego jeszcze coś nowego? W „Człowieku” próbują tego Diego Agrimbau i Lucas Varela. Z jakim rezultatem?
„Człowiek” jest chęcią opowiedzenia dziejów Ziemi na nowo. Mamy rok 533180, jest po kolejnej katastrofie, która wyniszczyła ziemską społeczność. Wtedy na planecie pojawia się Robert. Rozbitek, który wraz ze swoją żoną June mieli pomóc w odbudowaniu rasy ludzkiej. Mieli stać się nowym Adamem i nową Ewą w nowym Edenie. Mieli być niczym legendarni odkrywcy stąpający po nowym, nieznanym lądzie. Coś jednak w tym uknutym przez ludzkość planie poszło nie tak. Kapsuły Roberta i June „rozjechały” się w czasie i gdy na Ziemi ląduje on, ona już nie żyje. Zostawia filmiki, nagrania i notatki ze swoimi obserwacjami na temat czegoś, co można by nazwać ewolucją wsteczną. Zamieszkujące Ziemię stworzenia to ludzie, którzy przybierając człekokształtne postaci dostosowali się do nowych warunków życia.
Tymczasem Robert staje się swego rodzaju demiurgiem. Nowym bogiem kształtującym nową rzeczywistość. Próbującym ujarzmić tubylców, narzucić im swoją wolę, swoje pomysły na wykreowanie nowej rasy – „Robert Sapiens”. Pomaga mu w tym kilka robotów. Buntujących się, ale nie mogących wyrwać spod zwierzchnictwa swego właściciela. O ileż bardziej są ludzkie, o ileż bardziej realne, niż tytułowy „Człowiek”, który z założenia powinien być „Homo Sapiens”. Właśnie m.in. dlatego tytułem tego tekstu nawiązuję do jednego z tomów serii „Ekspedycja” rysowanej przez Bogusława Polcha na bazie tekstów Ericha von Daenikena. W przypadku komiksu „Człowiek” znaczenia słów „ludzie” oraz „potwory” nabierają innych znaczeń. Człowiek staje się potworem, potwory wykazują zaś ludzkie cechy. Nadzieją na lepsze jutro z kolei pozostają… Roboty.
Scenarzysta Diego Agrimbau nie odkrywa Ameryki. Żongluje znanymi schematami, ale zestawia je w sprawną opowieść gdzie przewijają się watki biblijne, zastosowana zostaje – tak ją sobie nazwałem - odwrócona teoria Darwina, ale też sceny typowe dla science fiction (jak katastrofa, pozostali przy życiu bohaterowie będący ostatnią nadzieją) czy zachowań plemiennych (ufortyfikowany gród, apodyktyczny władca). Połączenie to pozwala mu urządzić w raju - jakim ma stać się Ziemia Roberta i June – istne, krwawe piekło. Mamy więc miks - trochę tego, trochę tamtego. Zgrabnie ulepiony, ale bez głębszego przesłania jak choćby „Wieczna Wojna” Joe Haldemana i Marvano czy „Shangri - La” Matieu Bableta. Ale też nie tak mocno rozbudowany, jak światy Leo – twórcy serii „Aldebaran” czy „Centaurus”.
Podobać może się za to warstwa graficzna „Człowieka” - Lucas Varela to autor znanego już komiksu „Najdłuższy dzień przyszłości”. Psychodeliczne krajobrazy z dziwnymi, plackowatymi drzewami mogłyby występować w komiksach Moebiusa. Człekokształtni bohaterowie w ciągłych starciach i potyczkach kojarzą się z „Walką o ogień”. Roboty – z kreacjami z Kraju Kwitnącej Wiśni. Sceny, gdy bohaterowie przemykają w cieniu, z „patykowatymi” komiksami Toma Gaulda. Ale jednocześnie Varela jest twórcą na tyle oryginalnym, by nie posądzać go o wtórność, o naśladownictwo.
Zabierając się za lekturę „Człowieka” – po notce na blurbie – spodziewałem się innego komiksu. Bardziej wizjonerskiego, bardziej optymistycznego, dającego nadzieję. Chociaż paradoksalnie ta nadzieja – wraz z upadkiem człowieka (tego, który dał komiksowi tytuł) – jest coraz bardziej zauważalna. Tak, jak wspomniałem mieliśmy już lepsze komiksy o życiu po życiu. „Człowiek” jest komiksem z drugiego szeregu. Dobrym, do przeczytania, do obejrzenia. Ale nie wybitnym. Choć może to tylko ja chciałbym czegoś więcej?
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
21.02.2021, 18:47 |