MIŁOŚĆ, SZKOŁA, RYSOWANIE… I INNE POMYŁKI
Jedna z moich ukochanych serii komediowych powraca z nowym tomem! „Mistrz romansu Nozaki”, bo o niej mowa, choć tytuł wskazuje na typową szojkę, to manga dla każdego, niezależnie od płci, kto lubi się pośmiać i chce poprawić sobie humor. Choć nie ulega wątpliwości, że najlepiej bawić będą się ci, z romantycznymi schematami obeznani.
W przypadku mangi takiej, ja ta, czyli składającej się z jednostronicowych gagów, trudno jest tak do końca mówić o fabule, ale i tak przyjrzyjmy się, co dzieje się w najnowszym tomiku.
A zatem coś dzieje się z Sakurą! Tak, ta grzeczna dziewczyna, zakochana w Nozakim licealistka, która została jego asystentką, zaczyna źle go traktować. Wyłudzanie od niego rzeczy to jedno, ale jednocześnie Sakura chce go zniszczyć w szkolnym turnieju sportowym. Co tu się dzieje? O co chodzi? A przecież nie oni jedni są bohaterami tej serii. czy Wakamatsu wyzna miłość Seo? Czy na Miyako czai się uczucie? I co jeszcze się wydarzy?
Zanim Izumi Tsubaki zaczęła tworzyć „Nozakiego” w roku 2011, miała już duże doświadczenie w świecie mangi. W latach 2003-2007 wydawała serię „Oyayubi kara Romance” (9 tomów), a po niej zajęła się „Oresama Teacher”, która zamknęła się w 2020 roku na dwudziestu dziewięciu tomikach. W obu przypadkach były to typowe romantyczne serie shoujo. Znała więc doskonale schematy rządzące gatunkiem, a także kulisy wydawniczego świata. I tak w między czasie, bo jeszcze w roku 2011, podjęła się pracy nad serią „Mistrz romansu Nozaki” i postanowiła je obśmiać, jednocześnie zachowując prawidła gatunkowe.
I tak oto zrodziła się seria, która w równym stopniu skierowana jest do chłopaków, jak i dziewczyn. Komedia pomyłek złożona z czterokadrowych skeczy, ukazująca w krzywym zwierciadle typowo szojkowe schematy: miłość, przyjaźń, szkolne życie. Co warto nadmienić, sama Izumi Tsubaki zaczęła rysować mangi w liceum właśnie (czyli, jak i sam Nozaki) i na pewno część związanych z tym wspomnień i doświadczeń przelała na papier.
W konsekwencji powstała opowieść, która kupuje mnie całkowicie. Śmieszna, poprawiająca humor, a zarazem ukazująca kulisy powstawania mang i odzierająca miłosne uniesienia z romantycznych złudzeń. Świetnie przy tym narysowana, bawi, wciąga i nie pozwala się oderwać od lektury. A chociaż tomiki są cieńsze, niż typowe mangi, ilość tekstu pozwala dłużej cieszyć się z lektury. Czy trzeba dodawać coś więcej?
|
autor recenzji:
wkp
08.03.2021, 06:40 |