|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

324
Plansze Europy #67 - Antares [2021]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 125,99 zł!
tytuł:
Antares
cykl / numer:
rodzaj pozycji:
scenariusz:
Leo
rysunki:
Leo
format wydania:
216 x 285 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
twarda
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
320
wydawca polski / rok wydania:
Egmont 2021
wydawca oryginału:
cena:
139,99 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [1]:

PROJEKT ANTARES

Po kolejnych komiksach Leo trudno oczekiwać czegoś nowatorskiego. Autor od lat eksploruje tę samą tematykę i stosuje te same rozwiązania graficzne. A mimo to jego komiksy znajdują czytelników, którzy „kupują” te sprawdzone patenty. Dlaczego? Przede wszystkim są to na tyle dobrze napisane fabuły, że nie nudzą, nie rozczarowują, choć też nie są szczytem finezji. Do tego to całkiem solidnie zilustrowane komiksy, które nie próbują być czymś więcej niż tylko czytadłem spod znaku science fiction. Leo nie udaje w nich, że bawi się w artystę przez duże „A”. Jest rzemieślnikiem, doskonałym w swoim fachu. I dobrze wie, że gdyby wyszedł poza swoje ramy, gdyby spróbował ambitniejszego zadania, w zmaganiu takim pewnie by poległ. Przez lata dłubał więc swoje kolejne cykle – jak "Aldebaran", "Betelgeza" czy wydany właśnie "Antares".

Leo tak trochę ciągle tworzy o tym samym. Cały czas obraca się wokół tych samych tematów. Punktem wyjścia jest poszukiwanie nowego miejsca we wszechświecie. Późnej musi pojawić się motyw walki o byt z nieokiełznaną florą i fauną. Do tego dochodzą ludzkie słabości, ale też problemy rangi globalnej. W "Antaresie" to fanatycy religijni z sekty dowodzonej przez Jedediaha Thorntona, który poszukuje nowego miejsca, gdzie mogliby zamieszkać jego wybrańcy. Miejscem tym ma być właśnie Antares. Problem jednak w tym, że planeta ta okazuje się nie być tak życzliwą i spokojną, jak wydawać by się mogło z obrazków przesyłanych przez ekipę rozpoznawczą. Miały jednak swój cel - gdyby nie fikcyjna prezentacja cały projekt finansowany przez Forward Enterprises stałby pod znakiem zapytania.

W "Antaresie" pojawiają sie dobrze znani już bohaterowie. To przede wszystkim Kim Keller - urodzona na Aldebaranie badaczka nowych światów. Ale to też Marc czy Alexa. Do grona dołączają pierwsi kolonizatorzy Antaresu: Zao, Mei oraz Salif, którzy niejako "testują" planetę pod kątem przydatności do zamieszkania. Do nich należy "podkoloryzowanie" realiów i pokazanie nowego świata w lepszym świetle, niż jest w rzeczywistości. Muszą odrzeć planetę z części co bardziej niebezpiecznych zwierząt i roślin. Przymknąć oko na niektóre aspekty. Jednym z nich jest np. znikanie organizmów żywych (pierszą "znikniętą" istotą ludzką jest jedna z argonautek, później znika też córka Kim; tak, Kim ma córkę!).

Autor próbuje jednak w swej serii pokazać coś więcej niż tylko science fiction. Cały cykl traktuje przecież o wyniszczaniu naszego miejsca na Ziemi. Leo traktował też już o dyktaturach. W "Antaresie" zaś zwraca uwagę na sekty. Na religijnych popaprańców, którzy wykoślawiają idee wiary. Na tych, którzy próbują sprowadzić pod przykrywką religijnych nakazów pozycję kobiety na najniższy poziom w społecznej hierarchii.

"Antares" bazuje na sprawdzonych już dobrze patentach przy okazji "Aldebarana" i "Betelgezy". Ale też wydaje się być też chwilą na złapanie oddechu w galaktycznej epopei. Leo na nowo ustawia postacie. Wprowadza wreszcie na dobre przedstawicieli obcej cywilizacji, dzięki którym fabuła płynnie przeskoczy dalej. Wszak nie jest tajemnicą, że przed nami "Powrót na Aldebarana", gdzie ręka w rękę z naszymi bohaterami właśnie Calterianie zajmą się dalszymi badaniami tego globu.

Wtórność ta jednak nie przeszkadza w odbiorze kolejnych serii. Choć gdyby dziś Egmont próbował zaserwować je czytelnikowi w formie pojedynczych albumów, pewnie nie miałyby zbyt wielkiego grona odbiorców (chociaż... przecież Timof w formie pięciu albumów wydał inny cykl Leo - "Centaurus"). Siłą polskiego wydania są natomiast edycje w integralach, zbierające w opasłe tomy całe serie. Dzięki temu Leo ma swoje pięć minut nad Wisłą.

Andrzej Kłopotowski

autor recenzji:
Mamoń
28.05.2021, 10:01

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044820
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044820