Seria „Aldebaran” niejakiego Leo to komiks dla każdego, kto lubi opowieści spod znaku science fiction.
Jest rok 2047. Sonda kosmiczna „Galileo Galilei” odkrywa planetę Aldebaran. Osiem lat później pojawia się na niej pierwszy statek kosmiczny. Okazuje się, że atmosfera planety nie różni się od atmosfery ziemskiej. Szybko zapada więc decyzja o jej zasiedleniu. Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Wszelkie połączenia z Ziemią zostają zerwane, a osadnicy muszą sobie sami radzić z przeciwnościami losu. Przygoda czytelnika z Aldebaranem zaczyna się w momencie, gdy mieszkańcy osady Area Blanca zaczynają obserwować niepokojące zjawiska. A to morze wyrzuci na plażę olbrzymie zwierzę – nestora. A to na powierzchni pojawi się dziwna ryba zwana przez miejscowych rybą z głębin. Czy wreszcie morze zmieni swój zapach na owocowo-kwiatowy i zacznie zamieniać się w galaretę.
Jak łatwo można się domyślić, nie wróży to niczego dobrego. I tak się staje - spokojną do tej pory osadę zalewa nieznana maź. Z opresji cało wychodzi zaledwie kilka osób. Nastolatka Kim, jej starsza siostra Nellie i ich kumpel Marc. Jest jeszcze tajemnicza para – oceanolog Driss Shediac i biolog Alexa Komarowa, którzy od lat próbują odkryć zagadki Aldebarana. W tym tą najważniejszą – związaną z tajemniczym stworem morskim – niejaką Mantrissą obdarowującą swych wybrańców nieśmiertelnością…
Trzeba przyznać, że twórca serii Luis Eduardo de Oliveira znany w komiksowym światku pod pseudonimem Leo wykreował bardzo spójny świat. Większość planety po rozrzucane na nielicznych lądach – wody to aż 91 proc. powierzchni planety - mieściny. Wyjątkiem jest stolica, Anatolia, do której zmierzają nasi bohaterowie. Tu mieszczą się siedziby władz Aldebarana. Tu toczy się wielkomiejskie życie, zapadają najważniejsze decyzje: o cenzurze prasy, inwigilacji mieszkańców przez wszędobylskich agentów. System polityczny Aldebarana przypomina bowiem znane nam ziemskie dyktatury, gdzie wszystko musi być pod kontrolą.
Na serię o Aldebaranie składa się pięć albumów. W Polsce ukazują się na raz zebrane w jeden, liczący sobie ponad 250 stronic, tom. Ciągu dalszego nie należy więc się spodziewać. Ale tych, którym podpasuje klimat opowieści pana Leo, powinna ucieszyć zapowiedź wydawcy, który już pracuje nad zbiorczym wydaniem innej jego serii – „Betelgaza”. I znów będzie to opowieść o podboju kosmosu i tajemniczej planecie.
Kto zaś nie chce czekać, a ma ochotę na poznanie innych prac Leo powinien rozejrzeć się za innymi jego seriami – że wspomnę takie tytuły jak „Kenia”, „Namibia” i „Centaurus”.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.