ŚWIĘTO ZMARŁYCH
To już trzeci album z serii "Corto Maltese" stworzony bez Hugona Pratta. Następcy mistrza - Juan Diaz Canales i Ruben Pellejero - kontynuują na szczęście serię z pełnym poszanowaniem dla tradycji.
Juan Diaz Canales dalej więc snuje niespieszne, awanturnicze opowieści z Maltańczykiem w roli głównej. Najnowszy odcinek tytułuje "Tarowean". Cóż kryje się pod tym hasłem? Święto zmarłych czy - jak kto woli - Wszystkich Świętych, Halloween, Samhain czy rocznica śmierci świętego Cezariusza. Cóź wspólnego ma z fabułą? Od dnia Tarowan właśnie zaczyna się komiks.
W 1912 roku Corto z Rasputinem są akurat na Tasmanii, gdzie mają odnaleźć i wyciągnąć z zapomnianego więzienia Calabose. Ponoć sprowadzającego nieszczęścia księcia Hauki, który po latach ma wrócić do swojego San Eugeno i odzyskać tron. Ale "Corto Maltese" nie byłby tym właśnie komiksem, gdyby nie wszystko poszło po myśli bohaterów.
Zamiast władzy są wierzenia - np. przepowiednia z wyrzuconymi na brzeg rybami czy też pojawiająca się syrena Ratu - które komplikują sprawy. Są też wyprawy przez kolejne miejsca - z Tasmanii skaczemy m.in. na Borneo oraz na pełne morze. I kolejne społeczności - jak społeczność Dajaków skazana na wyginiecie z powodu rabunkowej gospodarki leśnej.
Canales tak rozpisał akcję, by kończyła się rok później, znów w dzień Tarowean. Jednocześnie rozpisał ją tak, by pociągnąć fabułę w kolejnym tomie. Bo przecież to niemożliwe, by Corto nie wyrwał się z wodnych opresji, w których pozostawia bohatera i czytelnika. I choć w fabule dzieje się sporo, Canales nie próbuje zerwać z niespieszną narracją, z jakiej znany był w swej serii Pratt. A to duże zaskoczenie zważywszy na tempo, w jakim scenarzysta prowadzi inną ze swych serii - znakomity cykl "Blacksad".
Słowa uznania trzeba też skierować pod adresem Rubena Pellejero. "Wszedł" w buty Pratta. W dodatku jest w o tyle lepszej sytuacji, że od razu tworzył album barwny (prace Pratta zostały wtórnie pokolorowane; w takiej też formie pokazał je polskiemu czytelnikowi Egmont). Tym samym mógł od razu planować kolorystykę trzymając się graficznych zasad Pratta. Choć - nie powiem - chciałbym zobaczyć więcej cieni.
Ogólnie rzecz biorąc "Tarowean" - po albumach "Pod słońcem północy" oraz "Ekwatoria" - jednak potwierdza słuszność kontynuownaia perypetii Corto Maltese i powierzenia tego zadania duetowi Canales / Pellejero. Słowem - komiksowe życie po życiu ma w tym przypadku sens.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
14.09.2021, 17:43 |