BEZ PRACY NIE MA KOŁACZY
Najpierw lekcja ekonomii. Później historia szpiegowska. Do tego nawiązania do Indian, średniowiecza czy też przygód skautów. Nowy „Kaczogród” to kolejna porcja komiksów na poziomie przeznaczonych dla młodszego czytelnika. Chociaż stare pryki prace Carla Barksa też powinny docenić.
„Deszcz pieniędzy” – tak zatytułowany jest trzynasty już tomik z komiksami o Donaldzie i spółce autorstwa Cara Barksa. Znalazły się w nim komiksy po raz pierwszy prezentowane w latach 1951 i 1952. I cóż. Można pozazdrościć Barksowi pomysłowości i jakości zarówno fabuł, jak i rysunków. Siedemdziesięcioletnie komiksy nie rażą, nie męczą, nie nudzą ani nie sprawiają, że czytelnik łapie się za głowę komentując – jakie to naiwne.
Nic z tych rzeczy. Barks miał niezwykłą zdolność tworzenia wesołych, wciągających fabułek. A przy okazji potrafił przemycić nieco wiedzy. Jak w tytułowym „Deszczu pieniędzy” – o czym wspomniano nawet we wstępie – gdzie objaśnił zjawiska związane z ekonomią. Jak w nowelce „W starej Kalifornii” – gdzie przywołuje ducha m.in. gorączki złota (w zbiorku pojawia się też kilka niekomiksowych prac Barksa poświęconych Kalifornii). Albo jak w „Rycerskiej rywalizacji” – gdzie odnosi się do etosu średniowiecznych wojów. Oczywiście czyniąc to z przymrużeniem oka.
Do tego dochodzi parę kaczogrodzkich historyjek – w jednej z nich po raz pierwszy pojawia się słynny skarbiec Sknerusa McKwacza tak dobrze znany czytelnikom innej kaczej serii wydawanej przez Egmont – „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”, w której prezentowane są komiksy Dona Rosy.
Zaletą komiksów Barksa jest to, że w sumie można je czytać wyrywkowo. Bez znajomości tego, co działo się w poprzednim tomie. Słowem – każdy moment, by podsunąć „Kaczogród” swoim pociechom jest dobry. A skoro „Deszcz pieniędzy” właśnie się ukazał, może to odpowiednia ku temu chwila? Chyba, że zrobiliście to już wcześniej i nie musicie namawiać dzieciaków do tej akurat lektury.
autor recenzji:
Mamoń
02.09.2021, 22:53 |