MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ
Ludwik Mies van der Rohe to jeden z najważniejszych architektów XX wieku. Znany jest przez pryzmat swych prac. W komiksie "Mies" poznajemy też go jako człowieka.
To w jego głowie głowie zrodziły się takie dzieła jak Pawilon Niemiecki na wystawę międzynarodową w Barcelonie, willa Tugenthatów w Brnie, Farnsworth House w Plano, Neue Nationalgalerie w Berlinie Zachodnim czy też kilka chicagowskich wieżowców. Niemiecki architekt stworzył prawdziwe ikony modernizmu, które na stałe wpisały się w historię architektury. Do tego odcisnął swe piętno na szkole Bauhaus, gdzie był dyrektorem. Szkole, która zrewolucjonizowała myślenie o projektowaniu. Nic dziwnego, że znalazł swych naśladowców. Ale Mies van der Rohe jest nie do podrobienia. Nie będę ukrywać, że to co stworzył fascynuje mnie. Dlatego też z tym większą przyjemnoscią sięgnąłem po komiks "Mies".
Architekt pokazany jest tu oczywiście na tle swych najważniejszych prac oraz zleceniodawców. Stykamy się więc i z królem Hiszpanii Alfonsem XIII, i rodziną Tugenthatów, i panią Farnsworth. Zaglądamy do Bauhausu zarówno z czasów gdy szkoła funkcjonowała jeszcze w Dessau jak i później, w Berlinie. Widzimy Miesa w Stanach Zjednoczonych, gdzie w końcu wyemigrował. Ale mamy też pokazanego go jako kochanka, bawidamka, miłośnika trunków i człowieka rozerwanego wewnętrznie. Pamietać trzeba, że Niemcy w latach 30. były krajem, gdy do władzy dochodził Adolf Hitler. Z kolei Bauhaus był szkołą o lewicowym zacięciu. By działać, zdecydował się podpisać w końcu "lojalki". Choć na nic się to nie zdało. Tego wątku autor komiksu - to Agustin Ferrer Casas - również nie przemilcza.
Zresztą autor wcale nie próbuje tworzyć spiżowego wizerunku Miesa van der Rohego. Na kartach komiksu nie ma cenzury obyczajowej, nie ma przemilczeń. Dzięki temu Mies pokazany jest jako postać z krwi i kości, a nie napompowany, wyjątkowy i nieomylny architekt kryjący się za swymi dziełami. Kiedy mu się sypie życie, jest to pokazane na planszach. Kiedy wzbija się na szczyty - tak samo. Kiedy wreszcie z powodów zdrowotnych porusza się na wózku - jest tak przedstawiany.
Graficznie jest mało modernistycznie. Reguła "mniej znaczy więcej" w komiksie dotyczy ukazywania architektury. Jeśli chodzi o postaci, mamy wyraźnie narysowanych bohaterów - prócz Miesa to też jego koledzy po fachu, klienci, kolejne kobiety a także członkowie rodziny. Jeden z nich - to wnuk architekta Dirk Lohan - ciągnie zresztą za język swego dziadka, gdy na pokładzie samolotu do Berlina namawia go do wspomnień następnie przełożonych w fabułę komiksu.
"Mies" nie został opublikowany przez żadnego z dobrze już znanych graczy z naszego komiksowa. Album przygotowało Centrum Architektury. Specjalistyczne wydawnictwo specjalizujące się w książkach ze świata architektury właśnie. To drugi komiks tego edytora - po albumie "Robert Moses. Ukryty władca Nowego Jorku". W kolejce jest już też trzeci - "Uwodzenie. Historia architektoniczno-kryminalna". W ten sposób edytor - choć pod kątem architektonicznym - wypełnia lukę jaka powstała na rynku po wycofaniu się z wydawania komiksów Marginesów.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
16.10.2021, 20:52 |