ZABIJANIE DZIECIAKÓW TRWA
Jamesa Tyniona IV trudno jest uznać za szczególnie dobrego scenarzystę. Kto czytał jego „Batmana” wie, jak przewidywalne były to historie, choć czasem miały w sobie nieco inwencji. I dość wtórne. W „Coś zabija dzieciaki” pokazał się nam co prawda z nieco lepszej strony, nadal jednak nie tworzy tu nic wybitnego. Jako horror, to opowieść, jakich wiele. Lekka, prosta, bardziej udana, kiedy rozpatrywać poszczególne momenty, a nie jako całość, wciąż jednak niezła, a na miesiące z ponurą pogodą za oknem dla miłośników komiksowej grozy jak znalazł.
Gdy kontrola nad sytuacją wymyka się z rąk Erici, zaczynają się kolejne problemy. Archer’s Park zostaje odcięte od świata, a Slaughterowie pojawiają się, by zająć się sytuacja. Jakie jednak będą skutki tych działań?
Komiksowy rynek horrorów jest bogaty, ale – podobnie jak rynek powieści – praktycznie nie ma do zaoferowania tytułów, które mogłyby wystraszyć czytelnika. Może poza paroma mangami, których duszny klimat i posmak miejskiej legendy snutej przy ognisku potrafił wywołać pewne napięcie („Domu”, mangi Junjiego Ito). A amerykańskim komiksie się to nie zdarza i nie zdarzyło tu. Po co więc sięgać po komiks, kiedy jest się miłośnikiem grozy i liczy na dreszczyk? Z tego samego powodu, dla jakiego idzie się na horror do kina, bo kocha się ten gatunek, nawet jeśli nie potrafi się na nim bać (czyli tak, jak ja): dla klimatu. A czy „Coś zabija dzieciaki” go ma?
Tak i to całkiem sporo. Trochę więc żal, że twórcy nie skupili się bardziej na mroku, niepewności i tajemnicy, a postawili na akcję. Z tą serią jest zatem trochę tak, jak z horrorami filmowymi przełomu XX i XXI wieku, gdzie efekty wizualne pozwoliły na widowiskowe kino, ale zatraciła się gdzieś w tym wszystkim groza (nie powiecie mi chyba, że „Blade” czy „Underworld” miały w sobie coś choć odrobinę strasznego?). Na szczęście mamy tu więcej nastrojowych momentów, a całość jest bliższa zwykłego życia, niż wspomniane tytuły, co należy jej jak najbardziej zaliczyć in plus.
Tak samo zresztą jak przyjemne dla oka ilustracje. Rysunki są tu proste, mają w sobie wiele cartoonowości, ale ich brud i mrok podnoszą ogólny poziom tej historii. Do tego mamy tradycyjnie dobre wydanie. Wszystko to razem wzięte daje nam niezły komiks dla miłośników gatunku. Może nie do końca spełniony, bo utrzymany w typowej, powielającej schematy manierze scenarzysty, ale nadal na tyle udany, bym chętnie wracał do niego i zaglądał, co tam słychać u bohaterów i co jeszcze ich spotka.
|
autor recenzji:
wkp
10.11.2021, 06:59 |