PRUDENCE CRANDALL. HISTORIA PRAWDZIWA
Poruszająca historia poświęcona Prudence Crandall i jej szkole dla młodzich dziewcząt w miasteczku Canterburry. Szkole, która zaczęła kształcić czarnoskóre uczennice.
Początkowo była to placówka kształcąca białe dziewczyny. Już to wbudzało zdziwienie. W latach 30. XIX wieku Prudence Crandall przyjęła do siebie pierwszą czarnoskórą uczennicę - Sarę. A później zmieniła profil szkoły, zaczynając kształcić wyłącznie - jak jest to okreslane - kolorowe dziewczyny. Było to rewolucją, która poruszyła społeczność Canterburry.
Społeczność, która pokazała swą rasistowską i ksenofobiczną twarz. W jednej chwili odwróciła się od Crandall i zaczęła uprzykrzać jej życie oraz pracę. Począwszy od smarowania fekaliami drzwi do szkoły, przez zatrucie studni padliną po atak na szkołę zakończony jej zamknięciem. Bo to przecież białi mają decydować, biali mają wysługiwać się czarnymi... Tymczasem Crandall zrobiła krok naprzód zanim wprowadzono tzw. czternastą poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Wypuściła ze szkoły dziewczyny, które stały się pionierkami w walce o prawa Afroamerykanek.
"Wszędzie biały" - tytuł wprost odnosi się do sytuacji rasy uprzywilejowanej. Wszędzie biały - w kościołach, w sklepach, w urzędach, w sądach. Czarny jest niezauważalny. Jest niżej. Jest bez praw i bez możliwości obrony. Prudence Crandall pokazała, że nie godzi się z takim postrzeganiem drugiego człowieka. Stała się bohaterką Stanów Zjednoczonych. A teraz też bohaterką komiksu. Wilfrid Lupano (scenarzysta pięciotomowej serii "Azymut") szczegółowo rozpisał na sceny zdarzenia z kilku lat działalności szkoły dla młodych dziewcząt. "Wyciął" najważniejsze, najbardziej przełomowe sceny - począwszy od pojawienia się w szkolnych murach Sary, po zniszczenie placówki przez pełnych zawiści, podsyconych nienawiścią mieszkańców Canterburry. Po drodze opisujac rosnącą w społeczności zupełnie niezrozumiałą frustrację.
Ale "Wszędzie biały" nie raziłoby w taki sposób bez warstwy graficznej. Stworzył ją Stephane Fert - autor znany już u nas z komiksu "Skóra z tysiąca bestii" na bazie baśni braci Grimm. Jego malowane kadry odrealniają Amerykę, tworząc baśniową atmosferę. Pozbawione konturów postaci i tła tworzą nastrojowe plamy. Sama szkoła - miejsce otwarte, dla każdego - odpływa od codzienności Canterburry dziejącej się według dobrze utartych schematów. I dzieki temu również fabuła przypomina baśń właśnie. Z tymi dobrymi - czarnoskórymi walczącymi o swoje marzenia i tymi złymi - białymi, którzy próbują ich pozbawiać. Ze światem dookoła, kóry jest wyzwaniem. Ale i z nadziejami, które są jak kropla drążąca skałę.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
06.11.2021, 22:26 |