AVENGERS KONTRA KRÓLOWA NOCY
„Avengers: Bez drogi do domu” to trochę poboczny album z marvelowskimi Mścicielami. I zarazem rzecz nieco inna od głównej serii, pisanej przez Jasona Aarona. Ale też całkiem udana, na dodatek epicka i przyjemna w odbiorze. Choć rzecz to bardziej dla miłośników „Avengersów” z Marvel Now 2.0, niż runu Aarona.
Ziemscy herosi po raz kolejny zbierają siły, by stawić czoła nieludzkiemu złu. Tym razem ich przeciwnikami są Królowa Nocy i jej potomstwo, istota zdolna zabijać bogów. Jak poradzą sobie z tym, co nadciąga? Tym bardziej, że wśród nich też nie najlepiej się dzieje. Vision musi zmagać się z własną śmiertelnością, Hulk pogodzić z mordercą, a Scarlet Witch trafia do świata Conana, a to wcale nie koniec…
Dużo wydarzeń, dużo bohaterów i dużo akcji, tak w skrócie podsumować można ten album. Twórcy, którzy serwowali nam przygody „Avengers” w ramach Marvel Now 2.0 powracają, by opowiedzieć jeszcze jedną opowieść z bohaterami. I robią to w sposób i w stylu, do jakiego przyzwyczaili nas szczególnie w takich opowieściach, jak w „Avengers: Nie poddamy się”. Właściwie można uznać, że niniejszy album to kontynuacja tamtej historii, chociaż jej akcja dzieje się między 17 i 18 zeszytem runu Aarona(czyli po tomie „Wojna wampirów”, który na rynku pojawił się w tym samym momencie).
Wracając jednak do samej treści, o mamy tu kolejne widowiskowe mordobicie. Twórcy chcą tu pomieszać wszystkie motywy i wątki, nie tylko zostawione przez siebie (relacje Hulka z jego mordercą), ale i dotąd niełączone, jak dorzucenie Conana Barbarzyńcy do głównonurtowej fabuły. Bawią się tą opowieścią, miewają dobre pomysły, momentami chcą zaserwować nam emocje czy pogłębioną psychologię postaci – choć nie robią tego w zbyt ambitny sposób – a ich dobra zabawa udziela się nam. Ten pokaźny album to kolejny komiksowy odpowiednik kinowych blockbusterów. Nie ma tu być za dużo myślenia, ma za to być szybko, widowiskowo i bez nudy i dokładnie tak właśnie jest. I to na ponad 250 stronach.
Do tego udane są same ilustracje. To typowa robota dla komiksów środka, ale widowiskowa i nastrojowa. Prosta, czysta kreska z cartoonowymi naleciałościami, dobrze oddana dynamika walk czy „efekty”, całkiem niezły klimat, budowy także za sprawą udanych kolorów… Do tego mamy też solidne wydanie, niby nic takiego, niby standard, ale i tak wart zauważenia. W efekcie dostajemy całkiem udany komiks środka. Dobrą rozrywkę, która nie wymaga zbyt wiele od czytelnika, ale swój urok ma.
Lubicie takie opowieści, którym bliżej do eventów, niż regularnych numerów serii? Macie ochotę na coś udanego z Avengersami? Śmiało możecie sięgnąć.
|
autor recenzji:
wkp
28.01.2022, 06:07 |