PIES SPADKOBIERCĄ
Nareszcie nadszedł czas wznowienia kolejnego tomu „Lucky Luke’a” pisanego przez Goscinnego. Nareszcie, bo Goscinny to najlepszy scenarzysta, jaki pracował nad serią i każdy album jego autorstwa to świetna historia, stanowiąca wzór do naśladowania dla kolejnych twórców. I nie inaczej jest w tym przypadku.
Lucky Luke mierzył się z różnymi wyzwaniami. Ścigał przestępców, pływał statkiem, pilnował inwestycji… Długo można by wymieniać. Tym razem ma zająć się opieką nad dziedzicem spadku po pewnym bogaczu. Z tym, że owym dziedzicem jest… pies Bzik! Już samo to byłoby kłopotliwe, ale jak wiadomo gdzie pieniądze, tam problemy i ludzie chcący wzbogacić się niekoniecznie w legalny sposób. Dlatego już wkrótce do akcji wkraczają Daltonowie, ale nie tylko oni. Jak Luke poradzi sobie z tym wszystkim, kiedy w sprawę wplącze się także chińska mafia?
Fabuła tego tomu jest równie absurdalna, co występujący w nim bohaterowie, i chociaż czasami ów absurd przekracza wszelkie granice, zabawa i tak jest znakomita. Czytam, zaśmiewamy się, jesteśmy ciekawi co jeszcze spotka bohatera i co też jeszcze wymyśli scenarzysta. I chociaż wiemy, jak to wszystko się skończy, bo happy end być musi, jesteśmy zaintrygowani, jak kolejne problemy zostaną rozwiązane na naszych oczach. Wszystko dlatego, że „Spadek dla Bzika” to tom wręcz sztandarowy, zawierający wszystko to, czego można od niej oczekiwać, a także całą plejadę bohaterów najbardziej kojarzonych z przygodami kowboja poruszającego się szybciej niż jego cień.
Siła tego albumu, jak i całej serii, i tak opiera się przede wszystkim na humorze. Żarty, mimo upływu lat, ciągle śmieszą, nie są infantylne czy naciągane, choć to przecież lektura skierowana do dzieci, a w takich przypadkach autorzy często popełniają tego typu błędy, a satyra jest trafiona. Goscinny nie zawodzi, podobnie zresztą jak Morris, którego rysunki są klasyczne, typowe dla europejskich komiksów humorystycznych, ale też i posiadające swój własny charakter.
Jeśli chodzi o szczegóły tych rysunków, to ta prosta, cartoonowa kreska nigdy nie straci swojego uroku. Często już same ilustracje potrafią bawić, bywają też bardzo klimatyczne (sceny z pożarem więzienia), ale przede wszystkim są idealne do tej opowieści – i mają w sobie to coś, co wymyka się słowom. Dobrze, że po początkowych, zbyt mocno uproszczonych pracach, jakie prezentował na początku kariery, jego styl wyewoluował w coś tak znakomitego.
Całość natomiast to po prostu bardzo dobry komiks humorystyczny dla czytelników w każdym wieku. Budzący sentymenty i poprawiający humor. Jak zawsze polecam gorąco, bo zabawa w towarzystwie Lucky Luke’a jest tradycyjnie bardzo udana.
|
autor recenzji:
wkp
24.02.2022, 06:21 |