autor recenzji:
Mamoń
13.03.2022, 12:00 |
Jakże wstrzelił się w tematykę ogólnoświatową, ten nasz stołeczny Egmont! Wydając w tym miesiącu arcydzieło światowej literatury antywojennej, ma się rozumieć zobrazowane w komiksie. "Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią", bo o tym tytule mowa jest adaptacją książki Kurta Vonneguta. Adaptacją ma się rozumieć o tym samym tytule, którą bardzo, ale to bardzo wiernie z pierwowzorem przenieśli w komiksowość, w scenariuszu Ryan North, a w oprawie graficznej Albert Monteys.
Od razu uprzedzam, iż poziom przeniesienia fabuły z książki do komiksu, jest prawie 100% procentowy. Na marginesie, taka o to prywata. Bardzo lubię książki świętej pamięci Kurta Vonneguta, który w swoich dziełach przenosił własne doświadczenia życiowe, w tym z okresu II Wojny Światowej, czytaj wojenne. Ba! Swoim życiorysem mógłby obdarzyć niejedną znana i powszechnie uważaną za bardzo interesującą osobę. Polecam lekturze wszystkie jego książki. Ale ze szczególną estymą, proszę zainteresować się dwoma tytułami. Pierwszy, to "Śniadanie mistrzów", drugi, to "Rysio snajper". Na marginesie, marginesów! To gdyby Kurt Vonnegut żył teraz, to przy tym co obecnie dzieje się, w terroryzującej cały świat Rosji, to pewnie napisałby anty dyktatorską i antywojenną powieść: "Putin. Dyktator Hit...". Koniec dygresji.
Komiks "Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią", wydany przepięknie przez Egmont, pod względem edytorskim prezentuje się perfekcyjnie. Jest to antywojenny manifest Kurta Vonneguta aka Billy’ego Pilgrima. Jest to także jego komiksowa biografia, oraz obraz wielowymiarowego chaosu, jaki niszczy człowieka od środka, po przeżyciu wielkiej traumy. Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Jak tu napisać, żeby nie za dużo zdradzić, a zarazem przekazać sens, tej głębokiej moralnie opowieści. Moralnej powieści, w niemoralnych czasach, w niemającej granic wojnie. Która jest tu pokazana w urywkach, ale i która odciska piętno, a wręcz odcisnęła piętno na ludziach do końca ich życia. Przez całe życia i do końca życia żyją niczym za mgłą i w swoim świecie! Zamiast walczyć, oni podają się stagnacji - temu co ma być i będzie. Czyli to co ma być, to będzie - constans. Jednakże wewnętrznego spokoju nie zaznają i go nie mają. Zniszczona psychika takiego delikwenta i sposób wyrzucenia tego z siebie, będący swoistym auto leczeniem (tu pod postacią książki vel komiksu) jest obrazem przedstawionego w komiksie świata głównego bohatera Billy’ego Pilgrima. Napisanie, iż ta historia jest szalona, przeskakuje z wątku do wątku i jest równocześnie śmieszna i smutna, tragiczna i głupia, (w sensie pokazuje ludzką głupotę), pokazuje fanatyzm, pogardę, rządzę ludzkie, to jakby nie napisać nic! Ta opowieść jest przewrotna i daje dużo do myślenia. To nie jest łatwy tytuł w odbiorze, choć przewrotnie na takowy wygląda. Albowiem, w oprawie graficznej połączonej w kreskówkowości i w realizmie, prezentuje się radośnie i wręcz cukierkowo. Tylko dwustronne plansze np. ta z rozwalonym do gołej ziemi, a zbombardowanym nalotami dywanowymi Dreznem, burzą ten świat! Wyglądają nad wyraz przerażająco i złowrogo. Zdaje mi się, że właśnie przewrotność, jest słowem kluczem dla zrozumienia tej opowieści. Ba! Przewrotny nawet jest cały ten długi tytuł. Mianowicie "Rzeźnia numer pięć", to adres miejsca (Schlachthof 5), który pozwolił jeńcom amerykańskim przeżyć działania wojenne. A reszta członów tytułu także ma ukryty sens! Ba, jest wyjaśniona w komiksie, a więc, aby nie zdradzać, to na tym poprzestanę. Przewrotne i zarazem genialne jest to, iż wszystko w tej historii dzieje się jednocześnie, a do tego w czterech wymiarach. Tak, są także kosmici... Jak zwał, tak nazwał, ich autor, czytaj Bill Pilgrim, są z planety Tralfamadoria i widzą wszystko w czterech wymiarach i maja dziwną fazę końca świata. Tu historia prawdziwa miesza się z faktami i mitami, a potem z SF. Ale jak wspomniałem powyżej, to swoista forma książkowa i komiksowa, ma pewnym sensie zobrazować auto leczenie z traumy Kurta Vonneguta aka Billy’ego Pilgrima. Na sam koniec, bo więcej słów nie potrzeba, pod względem przeniesienia - adaptacji komiksowej- obaj autorzy spisali się na medal. Zastosowali bardzo fajne "myki", np. pokazanie i opisanie na jednej stronie wszystkich postaci drugoplanowych, ale przede wszystkim udało im się oddać ducha tej historii i oddać jej antywojenne przesłanie. Motyw z końcowymi planszami, z pacyficznym mrocznym (ciemnym) i sarkastycznym dialogiem, to prawdziwa perełka scenariuszowo-ilustracyjna! Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Przeczytasz komiks i zrozumiesz, co miał piszący na myśli.
"Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią", tak jak śmierć jest obowiązkowa, tak dla dojrzałego komiksiarza, ta pozycja jest obowiązkowa!
Po stokroć zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
22.02.2022, 16:00 |