REWOLUCJA W PIEKLE
Są tacy, którzy „Sandmana” uważają za najlepszą serię w komiksie amerykańskim. Jak wiecie ja do nich nie należę, ale mimo wszystko cenię dzieło Gaimana. Jeśli chodzi o poniższy, czwarty tom tej serii, to swego czasu „Wizard” uznał go za najlepszą odsłonę cyklu. I chociaż z tym również się nie zgodzę, „Pora mgieł” to wciąż kawał bardzo dobrego komiksu wartego polecenia każdemu miłośnikowi tego medium i dobrej fantastyki.
Rodzina Morfeusza znów się spotyka. Tym razem Nieskończeni chcą omówić sprawę tego, jak Sen potraktował Nadę. To zaś prowadzi ich do Piekła i… Tak zaczyna się prawdziwa rewolucja. Diabeł porzuca piekło, a na chętnych na jego miejsce jest wielu. Kto jednak powinien zająć fotel władcy piekieł? I co może z tego wyniknąć?
Z „Sandamanem” Gaimana zawsze miałem jeden zasadniczy problem: że seria nie ma jednego, równego poziomu. Są tu rewelacyjne historie, które autentycznie zachwycają i zaskakują, że Gaiman potrafi zrobić coś takiego (zjazd seryjnych morderców), są też zwyczajnie nijakie (tych jest całkiem sporo). W większości przypadków jednak tak czy inaczej Gaiman serwuje nam komiks lepiej napisany niż większość podobnych. Bardziej literacko, treściwie… Z Gaimanem jest jednak trochę, jak z Pratchettem, zatem o ile potrafi pisać, składnie fabuł nie zawsze idzie mu już tak dobrze.
Ale i tak warto „Sandmana” znać. Dla jego kultowego statusu, dla przekonania się, co może zaoferować. I przede wszystkim dla tych momentów, kiedy seria jest naprawdę świetna. „Pora mgieł” umieszczona przez „Wizard” na czwartym miejscu najlepszych komiksów w dziejach, to jeden z lepszych momentów tej serii. Całkiem nieźle pomyślany, ze świetnym klimatem, gwarantuje porcję naprawdę dobrej rozrywki. Jest tu coś z fantastyki, jest z horroru, zdarzają się dobre pomysły, a całość nie nudzi ani przez moment.
Najlepsze jednak wciąż pozostają rysunki. Klasyczne, dopracowane, realistyczne i nastrojowe, od pierwszego zeszytu zachwycały i zachwycają. I chociaż z czasem zmieniają się nazwiska artystów odpowiedzialnych za szatę graficzną, wszyscy oni pozostają zbliżeni stylem i doskonale się wzajemnie uzupełniają. I to właśnie dzięki nim z taką ochotą po „Sandmana” sięgam i wciąż chętnie wracam do serii.
Szukacie dobrego komiksu fantastycznego? Napisanego przy tym lepiej, niż typowe opowieści graficzne i urzekającego klimatem i nastrojem? A przy okazji mającego czasem do zaoferowania coś więcej, niż tylko rozrywkę? To po „Sandmana” powinniście sięgnąć i poznać ten kultowy już, ceniony na całym świecie tytuł. Tym bardziej, jeśli czytacie też „Lucyfera”, bo to właśnie tu zaczyna się wszystko, co doprowadziło do tej serii.
|
autor recenzji:
wkp
23.03.2022, 06:19 |