WYGRAĆ Z GŁODEM
Trochę jak plastelinowe ludki albo stworki niczym z obrazów Boscha są postacie przewijające się przez całą „Zasadę Trójek”. Krainę z najnowszego komiksu Tomasza Grządzieli znanego też jako "Spell".
Właśnie w Zasadzie Trójek mieszkają Rubin i Honor. Pierwszy z nich - to czerwona kostka z rękoma i nogami – pracuje jako sztukmistrz. Skończył nawet Akademię Sztuki z wyróżnieniem. Uwielbia się pojedynkować. Mówi: "Jak wygrasz to wygrałeś". Teraz jednak przegrywa. Nie tylko faktycznie, z przeciwnikami. W jego głowie ciągle siedzi głód. Głód, który musi zaspokajać. Który musi karmić. Udowadniać sobie, że może być jeszcze lepszym w tym, czym się para. Honor z kolei to żółwiopodobny stworek marzący o tym, by być bankowym telepatą transferowym. Tymczasem musi zajmować się znacznie mniej ambitną fuchą, jaką jest rozczesywanie kołtunów Bankiera. Jest jeszcze w fabule Alfa – dawna przyjaciółka Rubina z dzieciństwa, która wyzywa go od ciućmoków. Taka znienawidzona, bo zawsze była lepszą. Po latach spotykają się znów, by odnaleźć profesorkę Koło Gleby, którą Alfa bierze na cel.
I ruszają w tajemniczą krainę zwaną Zasadą Trójek. Przemierzając kolejne dziwne miejsca z mapy, jaką "Spell" zamieszcza na początku komiksu. Mapy, na której są np. Dzielnica Mięsa, Dzielnica Dobrych Ciotek, Gildia Czasomiarów, Nigdzie, Akademia Sztuki, Bankier czy Najpierwszy Kąt. Złączone ze sobą, będące plątaniną postaci, roślin i budynków. Dokładnie jak u wspomnianego przeze mnie na początku Hieronima Boscha. Tylko, że u "Spella" świat ten jeszcze bardziej abstrakcyjny, jeszcze bardziej pojechany. Jeszcze bardziej psychodeliczny. Niby śmieszny, niby dowcipny. A tak naprawdę przerażający, odarty ze złudzeń i marzeń.
Komiks "Spella" po przekartkowaniu wydawać się może błahą, kolorową bajeczką. Pod przykrywką tą kryją się jednak problemy bohaterów. Rubin z syfem w umyśle i Honor z depresją okazują się być doskonałymi prowadzącymi fabułę. Okazują się być dobrym zestawieniem postaci walczących – każdy na swój sposób - z własną głową. Ale i z codziennością. Honor marzy, by wyruszyć przed siebie. Jakby chciał rzec słynne: "A może rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady…". Rubin w tym związku jest hamulcowym. Głowa trzyma go w miejscu. „Spell” pokazuje więc swoimi stworkowatymi postaciami zupełnie ludzkie zachowania, obawy i problemy. Pokazuje współczesnych pracowników choćby korporacji (bo czym jest przedstawiony w komiksie absurdalny bank Honora czy arena walk, na której staje Rubin?) wypruwanych z własnych marzeń. Pokazuje kryzys związków, w których nie dostrzegamy problemów i potrzeb tej drugiej osoby.
Do istoty "Zasady Trójek" dochodzimy jednak dopiero po pewnym czasie od zamkniecia albumu. Albumu, który zostaje w głowie czytelnika. Zaczyna walczyć z siedzącym w niej... głodem. Z chaosem. Prowokuje. Podobnie zresztą było z innym komiksem "Spella". Myślę o "Przygodach Stasia i Złej Nogi". Niby absurdalnym albumie o chłopcu ze zbyt długą nogą bedącym tak naprawdę próbą pokazania zmagań z niepełnosprawnością, ze słabością. W "Zasadzie Trójek" drugie dno jest jeszcz bardziej ukryte pod płaszczykiem kuszących kolorów, efektów i błyskotek. Mocna rzecz.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
26.03.2022, 22:08 |