POSZUKIWANY LUCKY LUKE
Jest tu krew. Są strzały, od których ktoś ginie. Jest pijańska impreza. Są zakapiory. I jest on. Lucky Luke. Poszukiwany Lucky Luke. Za jego głowę wystawiono list gończy na 50 tysięcy dolarów. Nic więc dziwnego, że nie brakuje osób, które chciałyby go dorwać.
A tymczasem nasz bohater próbuje tylko pomóc trzem pięknym siostrzyczkom zapędzić ich stado krów do mieściny Liberty. Mieściny, do której droga prowadzi przez terytorium Apaczów. I - jak się okazuje - mieściny całkowicie już opuszczonej, gdzie w ruinach czają się tylko ci żli. A wśród nich pragnący zemsty Brad Defer, którego ojca Luke zastrzelił swego czasu w pojedynku na rewolwery. Ci źli i grzechotniki...
Niepoślednią rolę odgrywają też pięknie siostry. W szczególności zaś Miss Cherry, która próbuje wedrzeć się w serce samotnego kowboja. Kowboja, o którym mówią: "Przystojniak. Kawaler. Ale zły chłopiec". Nie zdradzę wiele, że napiszę iż bezskutecznie. Przecież w ostatnim kadrze ktoś musi zaśpiewać słowa "I'm a Poor Lonesome Cowboy...". I ruszyć dalej, w kierunku zapowiedzianego już następnego, tribiutowego albumu "Na siodełku" autorstwa samego Mawila (czytałem wydanie niemieckie, polecam!)
"Wanted Lucky Luke" nie jest bowiem klasycznym albumem, w którym główną rolę gra Lucky Luke. Stworzył go Matthieu Bonehomme. Scenarzysta i rysownik znany już z albumu "Człowiek, który zabił Lucky Luke'a" (KLIK). To znów album dla starszego odbiorcy niż klasyczna seria z kowbojem strzelającym szybciej od własnego cienia. To album, gdzie poleje się krew, pojawią się pocałunki, będą prawdziwe rozczarowania i prawdziwe radości. To już nie wesoła - porównujac do filmu - kreskówka, ale Lucky Luke w wersji aktorskiej i bez dubbingu.
To ciekawostka w uniwersum Lucky Luke'a. Kolejna po serii "Kid Lucky" (KLIK). Interesująca, choć gdyby nie postać głównego bohatera, pewnie zaginęłaby gdzieś wśród wydawanych na naszym rynku komiksowych westernów.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
08.05.2022, 23:01 |