EMOCJONUJĄCE OSZUSTWO
W piętnastym tomiku „Kakegurui”… Cóż, dzieje się jak zawsze, to co zawsze i w formie, w jakiej zawsze się dzieje. Powtórka z rozrywki? Raczej konsekwentne prowadzenie serii i oferowanie czytelnikom to, czego oczekują. A że trudno mieć niskie oczekiwania wobec serii takiej, jak ta, całość jak zwykle jest satysfakcjonująca i warta poznania.
Rozstrzygnięcie wyborów zbliża się wielkimi krokami. Wszystko zaś rozegrać ma się miedzy Kirari, Ririką, Mary i, oczywiście, Yumeko. Ta ostatnia zaś najchętniej wyzwałaby na pojedynek przewodniczącą, ale… No właśnie, zawsze musi być jakieś ale…
Ludzie kochają hazard, bo każdy z nas lubi odrobinę napięcia. Lubimy ten posmak niepewności i zagrożenia. Dlatego oglądamy horrory, thrillery i im podobne, dlatego gramy w gry komputerowe, dlatego też oglądamy sport, a nawet wszystkie te udawane zmagania pokroju wrestlingu. I właśnie z tego powodu sięga się też po „Kakegurui”, a co więcej dostarcza nam ta seria więcej emocji, niż niejeden z wymienionych wyżej przykładów.
Jak każda tego typu opowieści, tak i ta zasadza się na oszukiwaniu nas. Owszem, każda sztuka nas oszukuje, udając coś, czym nie jest, przekonując do prawdziwości tego, co poznajemy za pomocą oczu, uszu czy po prostu wyobraźni. Są jednak utwory, które robią to w szczególności – historie o sporcie i hazardzie. Tu bowiem, jak nigdzie indziej, z góry ustalony wynik wydaje się psuć efekt. Bo w thrillerze czy horrorze rozwiązanie zagadki nie jest niczym losowym, ono gdzieś jest, trzeba do niego dotrzeć. Tymczasem w sporcie i hazardzie z założenia wynik jest sumą dwóch rzeczy: umiejętności, ale i przypadku. Z góry znany być nie powinien i właśnie ta niepewność jest kluczem do wszystkiego.
Czy wymyślona historia w tej tematyce może na nas zadziałać? Wywołać emocje? Może. Pod warunkiem, że jej twórcy są zręcznymi kłamcami. Tu zasada jest podobna do oglądania pokazów magików – wiemy, że magia nie istnieje, ale jednak dajemy się oszukać, bo chcemy w to uwierzyć. I bo prestidigitator ma zręczne ręce. A ci dwaj odpowiedzialni za „Kakegurui” mają i to bardzo. Dlatego ich seria wciąga, mocno jonuje, wywołuje napięcie i ma świetny klimaty. Czytelnik nie nudzi się tu ani przez moment, chociaż to już piętnasty tom, a szata graficzna jest miła dla oka i doskonale pasuje do opowieści.
W skrócie: warto. W tym tomie, jak pisałem, nie zmieniło się nic, ale nic zmienić się nie miało. Ta seria nie potrzebuje odświeżenia, tylko konsekwentnego jej snucia. Wiedzą o tym i wydawca, i twórcy i robią to ku naszej uciesze.
|
autor recenzji:
wkp
14.04.2022, 06:10 |