KOSMICI NIOSĄ NAM ODRODZENIE
Ziemia się kończy. By ją ratować, na naszej planecie pojawiają się – z misją ratowniczą - kosmici. Wiem, że dziś – w kontekście działań Putina w Ukrainie - stwierdzenia typu „misja ratownicza” nie brzmią zbyt dobrze, ale w komiksie „Odrodzenie” naprawdę tak jest.
W roku 2084 na Ziemię trafia misja federacji zwanej Kompleks. Znajdują się w niej m.in. Swann – leśnik z planety Naken, który trafia do Teksasu oraz jego żona Satie, która z kolei ląduje w Paryżu. Na miejscu stykają się z tubylcami. Z Liz oraz Heleną. I jedna, i druga kobieta są ważne dla przybyszów. Pierwsza jest główną specjalistką od pól naftowych na południu Stanów Zjednoczonych. Druga - mieszkanka tego, co zostało z Wieży Eiffla - okazuje się być odporną na działanie tajemniczego wirusa z Chin pustoszącego Ziemię… Tak, skąd my to znamy?
Misja Kompleksu nie ma militarnego podłoża. Przygotowane działania pod kryptonimem „Odrodzenie” mają mieć pacyfistyczny charakter. Ich celem jest ochrona gatunków, które jeszcze przetrwały na Ziemi. Ziemi niszczonej z jednej strony wskutek choćby kryzysu klimatycznego, ale z drugiej przez sztuczną inteligencję, która zaczęła wymykać się spod kontroli. Pojawiają się oczywiście w trakcie lektury pytania – czy aby na pewno to pomoc bezinteresowna, czy może jakaś rozgrywka na poziomie Kompleksu. Na razie jednak nie dostajemy na nie odpowiedzi.
Autorzy serii „Odrodzenie” – scenarzysta Fred Duval oraz rysownik Emem - chcą pokazać czytelnikowi do czego może doprowadzić bezkrytyczne przyjmowanie postulatów rządzących. Do czego może doprowadzić zbyt ekspansywne korzystanie z ziemskich zasobów, bez oglądania się na skutki takich działań. Próbują też zwrócić uwagę na kwestie uchodźców (działania polskich pograniczników na granicy polsko-białoruskiej, do której z miejsca, gdzie piszę teksty mam w linii prostej raptem jakieś 50 kilometrów są skandaliczne i nie do pojęcia…) czy globalnych epidemii (że powtórzę -skąd my to znamy?).
W wydanym niedawno tomie znalazły się trzy albumy serii. To „Misja”, „Strefa pośrednia” oraz „Wieczna zmarzlina”. Teoretycznie to tryptyk – czy też cykl pierwszy - zamykający pewne wątki, a przed bohaterami otwierający nowe perspektywy. Na razie nie jest źle. To taki trochę Leo, trochę Bajram. Słowem – solidnie, choć bez fajerwerków. Ale jednocześnie to tryptyk, którego ciąg dalszy chciałoby się już poznać. Na to jednak przyjdzie nam poczekać. Na zachodzie dostępny jest dopiero tylko jeden tom otwierający cykl drugi „Odrodzenia”.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
10.06.2022, 23:52 |