SCENY Z ŻYCIA NITOWNIKÓW
Wśród robotników z Irlandii, na budowie nowojorskiego Rockefeller Center osadzona jest fabuła komiksu "Giant". Komiksu, który pokazuje wycinek dziejów nie tylko Ameryki w kryzysie, ale i migrantów poszukujących możliwości zarobku.
Tytułowy Giant to milczący niczym grób mruk. Choć kumple śmieją się, że to "wielki gaduła". Tak naprawdę kryje się za podwójną tożsamością. Przede wszystkim skrywa swą przeszłość z IRA. Jednocześnie podaje za kumpla z roboty - ten spadł ze wznoszonej konstrukcji - utrzymując przy nadziei jego żonę, która pozostała w Irlandii. Wysyła jej listy, przesyła dolary. Niejako po to, by odpokutować dawne dzieje. Ale Giant to tylko jeden z ekipy nitowników pracujących na budowie Rockefeller Center. Na kartach komiksu poznajemy całą ekipę, która próbuje dorobić się czegoś w czasach wielkiego kryzysu. Ameryka jest po krachu, akurat gdzieś między Hooverem a Roosveltem. Irlandia też ogarnięta jest wciąż kryzysem. Dlatego wyprawy do Stanów są dla wielu jedyną szansą na zdobycie grosza.
Mikaël - scenarzysta i rysownik albumu - w swym komiksie pokazuje migawki z życia migrantów. Ktoś przypływa na Ellis Island - wtedy obserwujemy procedurę jaką przechodzą ci, którzy chcą zatrzymać się w Ameryce. Ktoś stawia pierwsze kroki w budowlance - wtedy autor pokazuje nam na czym polega praca nitownika. Ktoś lubi się zabawiać - wtedy pojawiają się panienki albo knajpy. Pojawia się też tzw. czyściec - miejsce, gdzie zlądowują robotnicy pragnący odłożyć nieco grosza, a nie patrzeć na warunki, w jakich żyją.
Ale "Giant" to też opowieść i mieście. Album jest przesycony Nowym Jorkiem. Konkretnymi miejscami. Na planszach mamy więc Statuę Wolności, wspomniane Ellis Island, ale też katedrę św. Patryka, Central Park czy Empire State Building. Mamy też witający kolejne dni głos z nowojorskiego radia - Waltera Winchella z WJZ. Ale to niejako tła do prawdziwego Nowego Jorku. Zakurzonego, brudnego, monochromatycznego. Takiego, przez który przejeżdżają trzeszczące wagoniki kolejki. Nad dachami którego wnoszą się baniaki z wodą i dymiące kominy. Oraz nad którym w górę strzelają nitowane konstrukcje. Jak te ze słynnego zdjęcia, gdzie na jednej z belek przesiaduje brygada monterów (tak, jego reprodukcja pojawia się w komiksie). I te z okładki, gdzie z wysokości na miasto spogląda zadumany Giant.
Komiks Mikaëla jest z jednej strony obyczajówką o ludziach. O tych, którzy skuszeni amerykańskim snem porzucają rodzinę i jadą za groszem. O zagubionych Irlandczykach. Ale jest też fenomenalnym portretem miasta, które od lat przyciąga niczym magnes. Inspiruje, zachwyca i jednocześnie odpycha. A autor ma na swym koncie jeszcze dwa inne nowojorskie projekty. Pierwszym jest "Bootblack", drugim "Harlem". Nie powiem, albumem "Giant" Timof (ze swoimi cichymi wspólnikami) narobił i na nie smaka.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
11.04.2022, 21:01 |