SIEROTY PO NRD
To nie jest historia jedynie trójki bohaterów. Jose, Basilio i Anabella zostali zbudowani z licznych opowieści zebranych przez Birgit Weyhe. Ze wspomnień, na jakie autorka namówiła Madgermanes. Mozambijczyków, którzy kawał życia spędzili w Niemieckiej Republice Demokratycznej.
NRD miało być rajem dla Mozambijczyków, którzy - po rewolucji przeciwko portugalskiej władzy w 1975 roku - zaczynali budować swą niepodległość. Niepodległość pod rządami Samory Machela, lidera Frelimino - ruchu, który wcześniej przez dekadę "podgryzał" kolonistów. Rajem, który miał zapewnić wykształcenie i pracę w ramach bratniej, socjalistycznej współpracy między narodami. Jose, Brasilio i Anabella są niejako przedstawicielami Madgermanes. Społeczności, która w NRD szukała swej szansy, ale i przez NRD została wykrzywniona. Została pozbawiona ojczyzny, oszukana. Są więc symbolami tego, co wyjazd do enerdówka zrobił z ludzi.
W swej opowieści Weyhe postanowiła spleść dzieje wykreowanych postaci. Jose i Brasilio znają sie z kwatery. Anabella najpierw zostaje dziewczyną pierwszego z nich, później wiąże się z drugim. Różni to faceci. Pierwszy - zakochany w świecie filmu, literatury i podróżach. Drugi - bumelant udający, że pracuje na budowach. Z kolei ona jest stąpająca twardo po ziemi dziewczyną. Nawet wtedy, gdy okazuje się iż jest w ciąży. I musi zdecydować. Czy wraca do Mozambiku, czy dokonuje aborcji. Kolejne dylematy pojawiają się po upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec. NRD nie istnieje. Raj się skończył. Część pieniedzy ma na nich czekać w Mozambiku. Okazuje się jednak, że partyjni towarzysze skorzystali z łatwego zarobku i pieniądze zarabiane przez Madgermanes gdzieś się zapodziały...
Tak powstała społeczność sierot. Obcych we własnym kraju. Ludzi, którzy postrzegani są jako osoby, które wygrały przecież los na loterii. Które nie po to jechały do Europy, by nie dorobić się... Tak zrodzili się frustraci, alkoholicy i ci, którzy uważają, że "niektóre wspomnienia lepiej zamknąć na klucz". Tak jest z Jose i Basilio. Inne wyjście znalazła Anabella, która poradziła sobie z traumą i ułożyła życie w nowym kraju. Bo niektórym Madgermanes udało się stanąć na nogi mimo fali nienawiści, mimo uwag, że są tylko tanią siłą roboczą i rasistowskich nastrojów panujących w części dawnego NRD.
Birgit Weyhe w komiksie "Madgermanes" zderza enerdowską rzeczywistość z tradycją Afryki. Pokazuje z jednej strony śnieg (wiadomo, musi być!), imprezy czy propagandę z wierzeniami czy przesądami Mozambijczyków. Dokonuje tego też na planszach gdzie socjalistyczne plakaty, znaczki pocztowe i widokówki zderza ze sztuką plemienną - grafikami, maskami czy wyobrażeniami zwierząt. Zestawienie to zresztą świetnie obrazuje okładka, gdzie afrykańskie maski zlewają się z enerdowskimi symbolami.
Przyznam szczerze, że "Madgermanes" jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Siadałem do lektury nie oczekując wiele. Tymczasem dostałem kawał solidnego reportażu (czy - ze względu na nie do końca prawdziwe postacie - quasireportażu) sprawnie napisanego, ciekawie zilustrowanego. No i poruszającego temat, o którym pewnie mało kto słyszał nad Wisłą. Rzecz godna polecenia.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
08.04.2022, 22:52 |