PIĘKNA JAK FLĄDRA
Była sobie kiedyś dziewczyna. Na imię miała Flądra… „Przez to, że Flądra ciągle skrobała ryby, jej skóra tak bardzo przeszła ich zapachem, że żadna kąpiel ani żadne mydło nie pozwalały się go pozbyć. Flądra śmierdziała rybą od rana do wieczora, w zimie i w lecie”. Lecz mimo to marzyła, by być piękną. I by zakochał się w niej ktoś… Niekoniecznie mądry, niekoniecznie piękny, ale chociaż bogaty. Nie byłoby to jednak możliwe bez pomocy wróżki, która tak zamieszała w zmysłach mieszkańcom krainy, że zamiast dostrzegać prawdziwe oblicze Flądry, widzieli w niej piękną. A Flądra rozkochiwała kolejnych kawalerów, pnąc się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu dostała po głowie…
Zanim do tego doszło, urodziła – brzydką jak noc – księżniczkę Marinę, została władczynią zwaśnionych królestw Północy i Południa oraz łamała następne serca zapatrzonych w nią rycerzy, władców i zwykłych chłopów. A wszystkie te dzieje na komiksowe plansze przełożyli Hubert i Kerascoët. Pod pierwszym z pseudonimów ukrywa się Hubert Boulard. Pod drugim - małżeństwo Marie Pommepuy i Sébastien Cosset znane u nas już z komiksu „Piękna ciemność” KLIK. Tam mieliśmy do czynienia ze – jak pisałem – swego rodzaju wariacją na temat Calineczki. W „Pięknej” z kolei mamy opowieść przywołującą na myśl bajkę o Kopciuszku.
Z tym, że autorzy rozłożyli tego Kopciuszka na łopatki i opowiedzieli po swojemu. Wyciągając na światło dzienne wszelkie brudy i smrody. Pokazując cały przekrój społeczeństwa. Poczynając od wioskowej zazdrości, przez dworskie intrygi, wystawianie kochanków na kolejne próby, obracanie sobie nimi w palcach po wszechogarniający chaos i nieład. A po drodze jeszcze coraz większą próżność „pięknej” Flądry. Kopciuszek w „Pięknej” bowiem nie kończy jak w klasycznej opowieści, ale próżność zostaje ukarana. W dość zaskakujący sposób, który można podsumować słowami, że nie ta piękna, która piękna, ale co się komu podoba…
„Piękna” – podobnie jak „Piękna ciemność” - jest współczesną bajką dla dorosłego czytelnika. By nawiązać do tytułu – pięknie opowiedzianą. I pięknie narysowaną. Złożoną z malutkich kadrów, dopełnionych ilustracjami wyglądającymi niczym drzeworyty czy litografie. Wrażenie takie potęguje kolorystyka – cała „Piękna” ukazana jest w czerni i bieli, z dodatkiem jedynie brązu. Choć istnieje też „Piękna” w wersji kolorowej Kultura Gniewu poszła jednak – słusznie – w graficzny minimalizm.
Nie tylko dla miłośników baśni i bajek.
autor recenzji:
Mamoń
26.05.2022, 22:18 |