CZEKAJĄC NA PRZEBUDZENIE
No i mamy drugi tom serii "Zamek zwierzęcy". Serii bazującej na założeniach "Folwarku Zwierzęcego" George'a Orwella, ale twórczo przekomponowanych, uzupełnionych i opowiedzianych na nowo przez Xaviera Dorisona.
Wydany w 2020 roku tom pierwszy - to "Miss Bengalore" [KLIK] - przeszedł niestety bez większego echa. Szkoda by było, gdyby cicho o serii było przy okazji premiery drugiej odsłony - "Zimowe margerytki". To bowiem komiks czerpiący z klasyki, poruszajacy ważne zagadnienia i dający do myślenia. Tekst Orwella, do którego nawiązuje Dorison, pozostaje wciąż aktualny. I dopóki tak się dzieje, ważne że "Folwark zwierzęcy" odżywa czy to w nowych edycjach, czy to za sprawą takich serii jak "Zamek zwierzęcy".
Dorison wykreował zasiedlony zwierzętami zamek. Na jego czele stoi byk Silvio. Wiernie poszczekujące mu psy - tworzące milicję - trzymają resztę w ryzach (scena, gdy po pracy wracają do swojej suki i szczeniąt budzi skojarzenia z wracajacymi do domów funkcjonariuszami białoruskiego OMOH...). A reszta to najróżniejsze zwierzaki wykorzystywane przez aparat władzy. Wyciskane do granic możliwości przy zbieraniu płodów rolnych, wznoszeniu murów czy - jak w przypadku tomu drugiego - zbieraniu drwa na opał. Ruszyć zastały porządek próbuje trójka zwierzaków. Kotka, królik i szczur. Miss Bengalore samotnie wychowuje swoje kociaki. Cesar zajmuje się nocami zadowalaniem króliczyc. Azelar Popielaty zaś porusza zmysły ciemiężonych wystawianiem spektakli cieni o pewnym fakirze, który stanął na drodze króla imperium. Dobra - przecież wiadomo, że to Mahatma Ghandi. Teraz - tak jak niegdyś on - na drodze Silvio stanąć mają poruszone zwierzaki. Mają uprzykrzyć mu żywot na tyle, by w końcu dał sobie spokój ze zwierzęcym zamkiem i hasłami, że to wszystko dla dobra wspólnoty...
W "Zimowych margerytkach" zasiane przez Azelara ziarno powolutku zaczyna kiełkować. Powoli zaczyna poruszać myśli zwierzaków. Problemem jest jednak zima, jaka nastała w zamku. Trzeba więc wybierać. Czy dawać się wyzyskiwać i kupować opał, do zbierania którego zostało się zagonionym? Czy może jednak stanąć okoniem? Czy przestrzegać narzuconego, niesprawiedliwego prawa, czy stawiać się władzy? Czy nosić na szyi dzwonek poddanego, czy może zerwać go przy pierwszej, nadarzającej się okazji? Czy słuchać potulnie jak baranek? Czy też być po stronie tworzącej się wspólnoty, która może coś zdziałać, może ruszyć system?
Po "Miss Bengalore" dostajemy "Zimowe margerytki". Właśnie zimowe. Komiksowe plansze Felix Delep utrzymuje więc w śnieżnej scenerii. Dzięki temu komiks staje się monochromatyczny, pokazujący dogłębnie bezsens sytuacji, z jaką mają do czynienia zwierzęcy bohaterowie. Po - mimo wszystko - heheszkowej, jesiennej odsłonie pierwszej serii dostajemy bardziej dołujący odcinek zaplanowanej na cztery odsłony serii. Idąc rytmem pór roku - teraz powinno jednak iść już tylko ku lepszemu.
Ku lepszemu, jeśli idzie o bohaterów. Bo po drugim rozdziale "Zamek zwierzęcy" nadal pozostaje mocną, frankofońską propozycją.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
22.06.2022, 23:11 |